Rzeczpospolita: Jako jedyny przedstawiciel sądów administracyjnych znalazła się pani wśród kandydatów do KRS. Skąd pomysł?
Teresa Kurcyusz-Furmanik: To życiowa decyzja, a nie podejmuje się ich z jednej przyczyny. Jest wiele za i przeciw. Przeciw, bo to dodatkowe, odpowiedzialne zajęcie. Ze względu na obecną sytuację efekty pracy KRS będą zapewne poddawane permanentnej krytyce. Nie przeraża mnie to. Mam geny społeczników po rodzicach. Jako argument za przemówiło moje doświadczenie. Przez 23 lata byłam adwokatem, teraz już blisko od 15 lat sędzią WSA. Znam więc sądownictwo z dwóch stron sali sądowej. Pamiętam, co przeszkadzało mi w zachowaniu sędziów jako adwokatowi, teraz oceniam te zarzuty z innej pozycji.
Dla sędziów sądów powszechnych i administracyjnych niezawisłość ma ogromne znaczenie. Czym jest dla pani?
Artykuł 173 konstytucji mówi o niezależności władz, z czym wiąże się niezawisłość sędziowska, o której mówi art. 178, a zgodnie z nim żadna z pozostałych władz nie ma prawa wpływać na decyzje sędziego podejmowane w czasie sprawowania urzędu. Ani przedstawiciel ministra sprawiedliwości, ani dziennikarze nie mogą dyktować mi werdyktu czy stosować nacisku. Trzeba jednak mieć charakter, żeby się nie poddać wpływom.
Pani niezawisłość jest dziś zagrożona?