Nie robił specjalnych obiektów. Po prostu wybrał i zestawił dwa fragmenty dorobku: obrazy z lat 60. ubiegłego wieku i rzeźby z ostatniej dekady. Od prawie 30 lat mieszka w Puszczy Białej, we wsi Cieńsza. Tam rzeźbi, maluje, wystawia. Często w plenerze, w pobliżu domu-pracowni. Od pierwszego spojrzenia wiadomo – to sztuka organicznie zrośnięta z otoczeniem i z historią tych ziem. Ich opiekuńcze duchy.
[wyimek]Prace Musiałowicza wyglądają jak obiekty kultu[/wyimek]
Prace Musiałowicza wyglądają jak obiekty kultu. Są czymś pośrednim między pogańskimi totemami a przydrożnymi kapliczkami. Choć to formy umowne, niemal abstrakcyjne, emanuje z nich jakaś prasłowiańska aura. Takie skojarzenia podsuwa użyty surowiec: Musiałowicz wykorzystuje przede wszystkim drewno – klocki, pnie, gałęzie. Konstruuje wysokie, smukłe kolumny, na wysokości ludzkiego wzroku rozrośnięte, w górnej partii zwieńczone formą smukłą, jak iglicą. Ni to Światowidy, ni wiejskie kapliczki.
Niektóre abstrakcyjne struktury mają element przedstawiający ludzką sylwetkę. Umieszczony w centralnym miejscu zarys głowy, ramiom. Zaczynamy się zastanawiać – to obiekty kultu czy tarcze strzelnicze?
Bo dzieła Musiałowicza nie są jednoznaczne. W pejzażu sprawiają wrażenie pogodnych, dobrych bóstw. Przeniesione do MPW niespodziewanie ujawniły ukryte w nich demony zła, destrukcji, wojny. W mrocznym wnętrzu kolory ściemniały, kształty i faktury stały się kalekie, poranione.