Wymagał od odbiorcy myślącej wrażliwości

Zmarł Tomasz Tatarczyk, lat 62. Odszedł w dniu narodowej żałoby, 10 kwietnia. Malarz wybitny, oryginalny, głęboki

Publikacja: 12.04.2010 18:55

Wymagał od odbiorcy myślącej wrażliwości

Foto: materiały prasowe

Niezależny od mód, umiejący łączyć wyrafinowane piękno z głębokim, ważnym przekazem.

Za namową ojca najpierw studiował i obronił dyplom na Wydziale Inżynierii Sanitarnej i Wodnej Politechniki Warszawskiej. Na całkowite przesterowanie planów zdecydował się w obliczu śmiertelnego zagrożenia: wykryto u niego ziarnicę złośliwą. Miał wtedy 26 lat – gdy wygrał walkę o życie, postanowił je lepiej wykorzystać.

A zatem: studia na Akademii Sztuk Pięknych (dyplom 1981 rok), praca dydaktyczna na uczelni, pierwsze liczące się wystawy w stołecznej Galerii Foksal. Potem będzie ich więcej, w wielu znaczących galeriach, w tym – przepiękny pokaz w Zachęcie w 2004 roku. Mimo to nigdy nie stał się twórcą topowym. Moim zdaniem nie miał na to szans. Był za poważny, wymagający od odbiorcy myślącej wrażliwości, choć jednocześnie trudno jego pracom odmówić wielkiej plastycznej urody.

Za jego największy talent uważam umiejętność przekształcania indywidualnych przeżyć i obserwacji w uniwersalne prawdy. Od dawna zajmowała go duchowa sfera naszego bytu i pytanie, co jest po drugiej stronie. Ale odejście z tego świata przedstawiał spokojnie, niemal pogodnie – jako podróż na drugi brzeg, też malowniczy. Żadnych śladów dramatu, żadnej szarpaniny z losem. Ot, łagodne zatapianie się w niebyt.

Nie każdy zauważał, że częsty motyw jego obrazów to łódź Charona; nie tyle łódź, co trumna. Że płynący przez szerokie wody pies zanurza się we własne odbicie; że człowiek istnieje jedynie "w domyśle", poprzez ciemną sylwetkę cienia bądź ślady odciśnięte w śniegu. Symboliczne prace, w których odczytywałam stałą świadomość znikomości naszej materialnej obecności na ziemi. I ogromną, nieograniczoną przestrzeń dla człowieczego ducha.

Miałam złe przeczucia, kiedy przyspieszył o kilka miesięcy wystawę z okazji przyznanej mu za rok 2008 Nagrody im. Cybisa. Tradycyjnie takiemu pokazowi towarzyszy okazały katalog. Tym razem artysta machnął ręką na album; nie zależało mu na całej przestrzeni galerii Domu Artysty Plastyka. Pożegnał się ekspozycją skromną, lecz znaczącą.

Kilkanaście obrazów z ostatniej dekady plus jedna kompozycja sprzed ćwierćwiecza – "Brama Caspara Davida Friedricha". To znaczący obraz: brama cmentarna, zarazem wrota do nieba/piekła/czyśćca: dechy, przez które wydobywają się drobne języczki ognia. W kolorystyce obrazów zaszły zaskakujące zmiany: poza wspomnianą "łąką" pojawił się olśniewający, promienny błękit. W ogóle dużo słońca.

Co ciekawe – najostrzej w towarzystwie mrocznych pejzaży jarzyła się "Zielona łąka" (2009 r.). Nietypowa gama, niezwykła kompozycja dla Tatarczyka. Był rad z tego doświadczenia. Jak mówił, jego zdaniem obraz oddawał nostalgię za naturą w rozkwicie. Jego, i chyba innych. Sądzę – czuł, że tej pory roku nie doczeka…

Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu