Obiekty, filmy, fotografie i obrazy Katarzyny Przezwańskiej stanowią zasobnik form nie tylko zainspirowanych światem organicznym, ale dążących do stania się jego nową, równoprawną częścią. Owe formy trzecie – hybrydyczne, zmodyfikowane, przetworzone, podważają jednocześnie definicję natury poprzez przenikanie tego, co istniejące i tego, co dopiero zostanie wymyślone i urzeczywistnione.
Liść z intensywnie błękitną żyłką, biegacz, którego ruch staje się tymczasowym ornamentem na rozgrzanym słońcem dachu, linią wrysowywaną w tkankę miasta, obraz przedstawiający strukturę drewna; kandydatki na burmistrza w położonej w Amazonii Tupanie, noszące proste, barwne sukienki w sześciu organicznych wzorach. Koloryt lokalny zyskuje w pracach Przezwańskiej dosłowne znaczenie – barwy naturalnego otoczenia, wyabstrahowane przez artystkę z pejzażu i przetworzone we wzór na tkaninie stają się barwami lokalnymi, zapewniając jednocześnie ochronne wpisanie w tło i poczucie silnej tożsamości miejsca. Filmowe krótkie próbki wizualnej struktury rzeczywistości płynnie przechodzą od organicznych obrazów, przez geometryczne formy autorstwa klasyków południowoamerykańskiego modernizmu (np. Liny Bo Bardi), do anonimowych dekoracji i chwilowych ornamentów powstałych z jednorazowego spotkania koloru i ruchu, iskrzących się barw, ulicznego performansu.
Kulturą łączy się z naturą, przenikania dokonują się obustronnie – abstrakcyjne, intelektualne wzornictwo oparte jest na wycinkach rzeczywistych barw, prawdziwy liść zostaje przekształcony w nie-naturalny obiekt sztuki, pozostając jednocześnie wciąż liściem. Zabieg ten przypomina, jak wątpliwy jest ów dualizm, pociągający za sobą dalsze kluczowe rozróżnienia na takie kategorie jak: sztuczne i prawdziwe, wykreowane i autentyczne, cywilizowane i dzikie, powściągliwe i nieujarzmione, etc.
W formach tych ujawniają się powidoki niedokończonego projektu modernizmu i działań jego prekursorów z Johannesem Ittenem i bauhausowską analizą kolorystyczną na czele, także ich późnych, pozaeuropejskich kontynuatorów czy wreszcie uproszczonych (ale najbardziej rozpowszechnionych) wzorów wizualnych masowych realizacji, ożywianych współcześnie tanim makijażem fasad.
Projekty Katarzyny Przezwańskiej wykraczają zarówno poza klasyczną dyskusję zogniskowaną wokół przeciwieństwa stylowego, stonowanego monochromatyzmu i wielobarwnej, jarmarcznej krzykliwości, jak i poza stereotypy emocjonalnego wyrazu koloru w architekturze, projektowaniu, modzie i przestrzeni (definiujące barwy jako „wesołe" i „smutne", które pozytywnie lub negatywnie współkształtują atmosferę miejsca oraz zachowanie użytkowników). Historyczną, społeczną czy ideologiczną diagnozę zastępuje poszerzanie pola i wprowadzenie własnych remiksów form i barw w coraz to inne realne lokalizacje. Strategia ta łączy się z analityczną i interdyscyplinarną postawą pierwszej awangardy, pozbawiona jest jednak dogmatyzmu, a podąża raczej za autentycznie entuzjastycznym zainteresowaniem światem i możliwościami ingerowania i współgrania z jego strukturami widzialnego.