Reklama

Mistrzowie włoskiego renesansu w Muzeum Narodowym

Mistrzowie włoskiego renesansu w warszawskim Muzeum Narodowym. Wystawa, jakiej dawno u nas nie było.

Aktualizacja: 05.06.2016 20:41 Publikacja: 05.06.2016 17:41

Foto: materiały prasowe

Oglądamy pół setki wspaniałych malowideł z XVI stulecia, czyli cinquecenta. Faza, gdy sztuka odrodzenia uzyskała doskonałość porównywalną z klasycznymi arcydziełami. Do pokazu wybrano obiekty sygnowane przez tak wielkie nazwiska jak Rafael, Tycjan, Tintoretto, Lotto, Moroni. Są też dzieła artystów mniej znanych, lecz zasługujących na umieszczenie w towarzystwie geniuszy.

Eksponaty wypożyczone z Pinakoteki w Brescii i Accademii Carrara w Bergamo, dopełnione dziełami z polskich muzeów. Plus meble z epoki, majoliki, szkła, zbroje, starodruki oraz rozmaite luksusowe przedmioty. Wszystko w wysmakowanej, inteligentnej oprawie.

Joanna Kilian, kuratorka ekspozycji, zaprosiła do współpracy słynnego scenografa Borisa Kudličkę. Wspólnie wykreowali zachwycający wystawowy spektakl. Inscenizacja nawiązuje do przeszłości aluzyjnie, lekko, wręcz poetycko. W tej konwencji nie dziwi błękitny motyl, który unosi się przed jednym z obrazów.

Złoty podział

Ekspozycję otwiera relief wyryty w przezroczystej płycie. Przedstawia... ideę. Geometryczne figury oddają zasadę złotego podziału, wzorzec proporcji doskonałych. Przykładem – „Chrystus błogosławiący" Rafaela.

Podobno jest to autoportret „boskiego" artysty, który poza talentem wyróżniał się klasą i urodą: młoda, niemal dziewczęca twarz o regularnych rysach, zamyślone oczy, powściągliwe gesty. Niedużego formatu wizerunek zdaje się świecić nie tylko za sprawą oświetlenia. Taki efekt osiągnął Rafael dzięki zastosowaniu złotego podziału oraz wspaniale zrównoważonym barwom.

Reklama
Reklama

Arcydzieło Rafaela istotne jest dla wystawy również z tej racji, że uświadamia wpływy tego pracującego w Rzymie artysty na inne włoskie ośrodki. A oprócz Rzymu i Florencji wyróżniała się Wenecja. Jej promieniowanie dosięgało miasta i ośrodki położone w północnych częściach kraju. Nie można też pominąć oddziaływania Mediolanu, gdzie przez dwie dekady pracował wszechstronny Leonardo.

Wprawdzie jego dzieł nie zobaczymy w Warszawie, za to wpływy – jak najbardziej. Wystarczy rzut oka na „Zwiastowanie" Alessandra Bonvicina zwanego Morettim, by je dostrzec. Szlachetny typ urody Marii i archanioła Gabriela, ujęcie postaci, miękkość światłocienia, a nawet górski krajobraz rozciągający się za oknem. Wszystko świadczy o podziwie autora dla osiągnięć da Vinci.

Malowidła Morettiego umieszczono w salach poświęconych sztuce religijnej. Aurę sacrum podkreśla i współtworzy „niematerialna" szklana kolumnada, zwieńczona łukami arkad, ledwo zarysowanymi cienką, ażurową konstrukcją. To aluzja do renesansowej architektury, której proporcje dawały wrażenie harmonii z naturą.

Włoskie malarstwo odrodzenia jest uważane za szczyt artystycznego kunsztu, połączonego z intelektualnymi wyżynami. Mistrzowie cinquecenta współtworzyli kulturalny klimat tamtych czasów; zmieniali obyczajowość, mentalność, rozumienie świata. Uświadamiali, gdzie jest miejsce człowieka, najdoskonalszej kreacji Stwórcy.

Nic, co ludzkie

To również starali się podkreślić autorzy pokazu, grupując eksponaty tematycznie. Osobną przestrzeń wyznaczyli portretom. Poczesne miejsce przypada wizerunkom pędzla Giovanniego Battisty Moroniego. Można podziwiać jeden z najsłynniejszych konterfektów jego autorstwa – podobiznę Gian Grumellego. Młody, przystojny bohater pozuje w wykwintnym jedwabnym stroju koloru koralowego. Zaróżowione policzki świadczą o jurności i zdrowiu; wyraz oczu dowodzi pewności siebie i spokoju, zaś atrybuty zdradzają intelektualno-artystyczne zainteresowania.

Nie gorzej niż Moroni czy inni mistrzowie portretu, jak Tycjan i Tintoretto (też obecni na wystawie), umiała przedstawić charakter, emocje i upodobania modeli Sofonisba Anguissola, jedyna kobieta-malarka w zestawie i osobliwość w tamtych czasach. Na autoportrecie widzimy ją przy sztalugach, z pędzlem w ręku; na obrazie „Gra w szachy" – jej trzy siostry. Wszystkie te córki patrycjusza z Cremony otrzymały staranne wykształcenie, co odzwierciedla gra, którą się zajmują: szachy uchodziły za symbol mądrości.

Reklama
Reklama

Mitologia seksu

Prezentację zamykają dzieła o lekko erotycznym zabarwieniu. Akty pięknych ludzi były renesansową nowością. Popyt na tę tematykę nakręcały... śluby. Dzieła z roznegliżowanymi paniami w idyllicznym pejzażu często zamawiano na prezent dla młodożeńców.

Wśród rozebranych krasawic prym wiodła Wenus; płeć przeciwną reprezentowali głównie Apollo i Adonis. Często w towarzystwie bogów pojawiały się putta, wpatrzone z uwielbieniem w nagusów, a nawet rwące się do obłapki – jak figlarny Amor na wielkim płótnie Moretta, obejmujący Wenerę za kolanko.

Znacznie bardziej swobodna wydaje się bogini piękności wyobrażona przez Parisa Bordonego. Leży frontem do widza, nawet nie starając się zakryć najintymniejszej części ciała. Te gorące sceny umieszczano w alkowach, by podsycać namiętność. Niektóre kompozycje pełniły też funkcje dydaktyczne: co za dużo, to niezdrowo!

Najwięcej frajdy mieli artyści: bezkarnie odtwarzali wdzięki młodych modelek. Od tamtej pory akt wszedł na stałe do repertuaru studiów artystycznych. Dzięki ci, Wenus!

„Brescia. Renesans na północy Włoch", Muzeum Narodowe w Warszawie, wystawa czynna do 28 sierpnia

Więcej dzieł z wystawy w Muzeum Narodowym rp.pl/kultura

Rzeźba
Anatomia antyku na Zamku Królewskim z kolekcji Stanisława Augusta
Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama