Ile można stracić? – pytał Kuba Goldberg Bieńka Rappaporta na wieść, że jest świetny interes do zrobienia. Odnoszę wrażenie, że premier Donald Tusk dobrze zapamiętał ten dialog z legendarnego szmoncesu Konrada Toma i zawsze zadaje to samo pytanie, gdy przychodzą do niego ministrowie, prosząc o zielone światło dla poszczególnych projektów ustaw. Nawet tych najpotrzebniejszych, zawierających rozwiązania, o które dobijają się eksperci.
Dajmy na to taka nowelizacja przepisów o tzw. konfiskacie pojazdów. Apelują o nią karniści, konstytucjonaliści, a nawet sami sędziowie, którzy w korytarzowych rozmowach przyznają, że obowiązujące od marca tego roku regulacje dotyczące pijanych kierowców wymagają pilnych zmian. Bo są wewnętrznie niespójne, naruszają ustawę zasadniczą, odbierają sądom luz decyzyjny, a sztywno określona granica upojenia alkoholowego jest oderwana od realnego zagrożenia, jakie spowodował dany kierowca w konkretnym przypadku.