[b]Oficjalna wersja władz, niebawem ogłoszona, twierdziła, że była to prowokacja przeciwko władzom MSW i przeciwko Jaruzelskiemu. Czy ksiądz prymas w to wierzył? [/b]
– Ta wersja zaczęła krążyć później. Tę wersję przypomniał mi kilka lat później Kiszczak. Trudno było wierzyć w jakąkolwiek wersję. Sprawa była wciąż niejasna, zwłaszcza gdy śledziło się proces zabójców.
[b]Jak wyglądały rozmowy na temat pogrzebu ks. Jerzego z władzami?[/b]
– Były to trudne negocjacje. Władze opowiadały się za pogrzebem na Cmentarzu Powązkowskim. Adam Łopatka, szef Urzędu ds. Wyznań, nie chciał zgodzić się na grób przy kościele. Zasugerowałem ks. Boguckiemu zebranie podpisów parafian pod prośbą proboszcza o pochowanie ks. Jerzego przy kościele. Kiedy takie pismo wpłynęło, wyraziłem zgodę w formie dekretu. Wtedy władze przestały przeszkadzać, ostrzegały tylko przed społecznym buntem, jaki może wówczas nastąpić. Pogrzeb pokazał dojrzałość ludzi, a nie chęć odwetu. Była to potężna manifestacja wiary. Przybyło ponad 250 tys. ludzi z całej Polski.
[b]Jakie myśli towarzyszyły wtedy księdzu prymasowi? Czy uważał już ks. Jerzego za męczennika? [/b]
– Nie miałem jasności. Pierwsza odpowiedź była taka, że powodem zabójstwa był fakt, iż ks. Popiełuszko nie podobał się SB jako przeciwnik polityczny. Trudno było od razu mówić o męczeństwie za wiarę – nie było to oczywiste. Czy był bohaterskim obrońcą wolności, czy też charyzmatyczną ofiarą za wiarę Kościoła. A kiedy księża zaczęli mówić o rozpoczęciu zaraz procesu beatyfikacyjnego, odpowiadałem, że nie można działać szybko i w emocjach. Mówiłem o potrzebie dystansu czasu zgodnie z prawem. Chciałem najpierw poczekać na przebieg procesów zabójców ks. Jerzego. Ale procesy nic nie wyjaśniały. Ze strony reżimu było to dalsze brnięcie w zakłamaniu.
Podkreślę, że proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1997 r. z mojej woli, na podstawie mojej decyzji i pod moim przewodnictwem. Jakiś czas wcześniej pani Walentynowicz zbierała podpisy pod listem domagającym się szybkiego rozpoczęcia procesu. Nie przeciwdziałałem temu. Działaczom zależało na tym, by mieć bohatera, a Kościołowi, by ukazać świętego. Różnica subtelna, ale zasadnicza. W tym okresie widziałem już dojrzałość społeczeństwa. Sam też mogłem powiedzieć, że jestem przekonany o męczeństwie. Jeśli nie byłbym głęboko przekonany o męczeństwie za wiarę, to na proces bym się nie zgodził.
[b]Czy ksiądz prymas odmówił zeznań w procesie beatyfikacyjnym? [/b]
– Było dokładnie odwrotnie. Miałem pretensję, że mnie nie przesłuchano. Dopominałem się przesłuchania, i to kilkakrotnie. Jednak nie przesłuchano ani mnie, ani Lecha Wałęsy. Odpowiedziano, że uwzględniono już moje kazania i wypowiedzi na temat ks. Jerzego i że to jest materiał wystarczający.
[b]A czy w rzymskiej Kongregacji ds. Świętych ksiądz prymas prowadził rozmowy na temat beatyfikacji ks. Popiełuszki?[/b]
– Żadnych specjalnych rozmów nie prowadziłem, gdyż mogłoby być to odebrane jako forma nacisku. Zresztą w kongregacji badano, czy rzeczywiście można uznać ks. Jerzego za męczennika.
[b]Czy to prawda, że ksiądz prymas miał powiedzieć, że „póki będzie prymasem, nie dopuści do wyniesienia na ołtarze ks. Jerzego”? Napisała o tym „Rz”. [/b]
– Jest to wyssane z palca. To kłamstwo i wyjątkowa złośliwość. Tym bardziej że informacja ta opiera się na esbeckim podsłuchu. Nie sądzę, aby było to wiarygodne źródło.
[b]W 2000 r. podczas publicznego rachunku sumienia na placu Teatralnym w Warszawie z okazji Wielkiego Jubileuszu chrześcijaństwa, ksiądz prymas mówił: „Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia księdza Jerzego Popiełuszki, mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku. Niech mi to Bóg przebaczy, może taka była Jego święta wola”. Jak należy zinterpretować te słowa? [/b]
– Owszem, mogłem ks. Jerzego wysłać poza Warszawę przymusowo, jednak za cenę utraty mojego autorytetu, więcej – autorytetu Kościoła. Tego nie zrobiłem. A może można było wymyślić jakiś inny sposób ratunku, rozmowy z Jaruzelskim w obronie ks. Jerzego, delegacje z perswazją czy coś podobnego? Nie wiem. Może wolą Bożą było ukazanie męczennika nowych czasów.
[b]A gdyby ksiądz prymas jeszcze raz miał przeżyć tę sytuację. Czy nakazałby ks. Popiełuszce wyjazd z Warszawy? [/b]
– Nie nakazałbym. Kościół musi iść drogą prawdy. Gdyby arcybiskup Warszawy dał znak, że współpracuje z władzami i ugina się pod ich groźbami, byłby to jeszcze większy cios dla Kościoła. Nie mogłem okazać się ustępującym. Rozmawiałem o tym później z Janem Pawłem II, który rozumiał moje stanowisko.
[b]Kiedy możemy oczekiwać beatyfikacji ks. Jerzego?[/b]
– Jestem przekonany, że beatyfikacja ks. Jerzego nastąpi. Jednak możemy się jej spodziewać wtedy, gdy wyciszą się dyskusje, które obecnie się toczą. Wówczas, kiedy więcej dowiemy się o przyczynach i rzeczywistych mocodawcach tej śmierci. Do wyjaśnienia pozostaje wątek radzieckich towarzyszy. Być może mieli pod opieką Grzegorza Piotrowskiego. Nie spodziewam się więc szybkiej beatyfikacji. Nie sądzę także, aby kongregacja kierowała się okrągłymi rocznicami. Kościół trwa w perspektywie stuleci.
[b]Jak księdzu prymasowi podobał się film Rafała Wieczyńskiego? [/b]
– Film doskonale pokazuje, że polityka była tylko tłem, na którym odsłania się tajemnica prawdziwej świętości ks. Popiełuszki. Jest to dobry film, choć ma pewne dłużyzny, a drobiazgowa faktografia przeważa nieco nad stroną artystyczną.
[b]W jakiej mierze ks. Popiełuszko może być wzorcem świętości na dzisiejsze czasy? [/b]
– Postrzegam go przede wszystkim jako wzorzec dla kapłanów. Jest wzorem oddania się wiernym bez patosu, w partnerskiej współpracy, nie zatracając przy tym kapłańskiego autorytetu. Kapłanem, który potrafił zawsze dopominać się o sprawy Boże i o poszanowanie godności człowieka. Jest też wzorcem dla społeczeństwa, jak odwoływać się do Bożej Opatrzności i jak pozostać wiernym głoszonym zasadom – do końca.
[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]
[i]Wywiad dla Katolickiej Agencji Informacyjnej. Tytuł od redakcji.[/i]