W dziedzinie satyry, przepraszamy, błazenady redaktor Lis to prawdziwy przodownik pracy. Na froncie walk z ciemnogrodem z PiS, plasuje się gdzieś między Stefanem Bratkowskim a Kazimierzem Kutzem. Zbliża się już prawie do wielkiego mistrza antypisowskiego zakonu - Adama Michnika.
Z wielkim wdziękiem redaktor Lis rozpoczyna kanonadę.
Smoleńska tragedia uaktywniła pewną genetyczną skazę występującą u części nadwiślańskiej ludności. Na dziesięciolecia dała pożywkę infantylizmowi, egzaltacji i cierpiętnictwu lubiącym się przebierać za patriotyzm, gotowość cierpienia dla ojczyzny i pragnienie złożenia ofiary na ojczyzny ołtarzu, nawet jeśli mszę odprawia przy nim nie ksiądz Skarga, ale ojciec biznesmen. A więc znowu nam zrobili krzywdę, znowu straszliwy wróg wystąpił przeciw nam, znowu cios w samo jądro polskości zadano z samego jądra ciemności. Wprawdzie 100 ofiar to nie 250 tys., jak w powstaniu warszawskim, ale zawsze to coś. Ostro to brzmi, zbyt radykalnie, po bandzie albo i za bandą? To proszę, Szanowni Państwo, zajrzeć do prawicowych pisemek i portali. Tam smoleńską katastrofę nazywa się już Drugim Chrztem Polski. Uwielbiany po prawej stronie stetryczały poeta bełkocze coś, że z tej tragedii wykuwa się nowa Polska, a jego poetycki następca gryzmoli coś o Chrystusie narodów. W czymże oni wszyscy by się pławili, gdyby był to wypadek lotniczy, a nie zamach? A może Rosjanie przewidywali, że pokłady szaleństwa są tu na tyle głębokie, że łatwo je uruchomić? No właśnie.
Dalej wynaturzenia redaktora Lisa utrzymane są w podobnym tonie.
Poradziłaby więc sobie nasza prawica i bez zamachu, ale zamach okazał się doskonałym paliwem - nadawał się do politycznego wykorzystywania, bo ujawnił się autodestruktywny gen, dzięki któremu życie w Polsce, oczywiśćie w imię najważniejszych wartości i najważniejszych racji, może zmienić się w piekło. (...) Nie zmartwiliśmy się tylko, jak łatwo częścią tego narodu manipulować. Bo to nie "salonowe media" zmanipulowały naród, obrzydzając mu fantastycznego prezydenta. To pisowskie media postanowiły ogłupić część narodu, stawiając słabego prezydenta na cokoły, opowiadając dyrdymały o zamachu, bredząc o wielkiej manipulacji mediów i o przemyśle pogardy, czyniąc to, nawiasem mówiąc, w tym samym czasie, gdy nakrecały kampanię pogardy wymierzoną w urzędujących prezydenta i premiera.