Nie lada sensację, godną tabloidu, ogłosiły zasłużone salonowe media. Młody gej został sołtysem na polskiej, słynącej z nietolerancji i zacofania wsi, gdzie diabeł mówi dobranoc. Janusz Wojciechowski tak komentuje owe sensacje.
Wieś wybrała, bo chłopak ma zapał do działania i pomysły, do tego jest miły, życzliwy dla ludzi. Na jego skłonności seksualne nawet nie zwróciła uwagi. Zaś dziennikarze pojechali oglądać tego sołtysa niczym cielę z dwiema głowami, albo babę z wąsami... nie, tę ostatnia metaforę wycofuję. W każdym razie GW i Polityka dziwowały się temu wyborowi na całych swoich szpaltach. (...) Otóż ta wieś, będąca przecież siedliskiem nietolerancji i homofobii oraz wszelkiej maści antysemityzmu, zamiast nad owym gejem odbyć sabat, opluć go, wybatożyć i wypędzić - ta wieś, wbrew wszelkim o niej wiadomościom i wyobrażeniom, wybrała sobie geja na sołtysa. No trzeba będzie zmienić wyobrażenie o polskiej wsi.
Trzeba będzie o niej jakąś rezolucję, tym razem pochwalną, jednogłośnie uchwalić w Europarlamencie. (...) Nie wpadajmy w przedwczesny zachwyt nad polskim społeczeństwem, bo lekcji do odrobienia, zadanych przez "Gazetę Wyborczą", mamy jeszcze sporo. Powiedzmy wprost - jedno Leśniewo wiosny nie czyni i żeby na przykład dogonić Niemcy, trzeba by stosownymi gejami zastąpić Hannę Gronkiewicz-Waltz i koniecznie Waldemara Pawlaka – dodaje Janusz Wojciechowski. I proponuje: - To może być jednak trudne, dopóki nie zostanie wprowadzony parytet gejów i lesbijek na listach wyborczych - na przykład 35 procent. Mam nadzieję, że Panowie Napieralski i Kalisz już pracują nad stosownymi projektami, a pomaga im oczywiście Biedroń. Raczej nie bierze udziału w tych pracach poseł Wikiński, który publicznie wyraził obawę przed adoracją ze strony Biedronia.