Kościół: przyjaciel czy wróg wolności? – tak brzmi temat publicznej debaty, którą nasza redakcja współorganizuje z magazynem „Liberté!” i Fundacją im. Friedricha Naumanna. (…) Gdy pierwszy raz usłyszałem propozycję brzmienia tytułu, poczułem się zakłopotany. Nie dlatego, by w samym sformułowaniu było coś z gruntu niedobrego czy fałszywego. Miałem jednak wątpliwości ze względu na ludzi, których lubię, szanuję i cenię, a którzy postawą i działalnością sprawiają, że tak ostre stawianie sprawy wydaje się rzeczą niewłaściwą, przesadną, niesprawiedliwą. Jak to? Wrogiem wolności miałaby być wspólnota, którą tworzą księża Adam Boniecki, Kazimierz Sowa, biskup Tadeusz Pieronek, ojciec Wojciech Jędrzejewski i wielu innych równie fantastycznych ludzi? Samo postawienie takiego pytania musiałoby ich zaboleć, a ja nie mam ochoty sprawiać im przykrości.
Maziarski atakuje:
Przecież nie cały polski Kościół ma twarz abp. Józefa Michalika czy Tomasza Terlikowskiego. Nie cały polski Kościół chce odebrać ludziom prawo do samodzielnego wyboru pomiędzy tym, co ich zdaniem dobre, a tym, co uznają za złe. Nie cały polski Kościół lęka się wolności, ideowego pluralizmu i zmian, jakie niesie ze sobą współczesność. Nie cały reaguje złością i agresją na każdą próbę odsunięcia go od sfery świeckiego życia państwa.
Według naczelnego „Newsweeka” popełniono przestępstwo:
Nazwijmy rzecz po imieniu: ten religijny knebel jest w istocie przestępczym złamaniem artykułu 54 konstytucji, który stwierdza: „Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów”. Fakt, że jako zakonnik ks. Boniecki ślubował posłuszeństwo swej zakonnej władzy, nie ma tu nic do rzeczy, bowiem władza ta nie może łamać prawa państwowego i pozbawiać obywateli Polski ich konstytucyjnych praw. Właściwie rzecz się kwalifikuje do Rzecznika Praw Obywatelskich i prokuratora.