Zdaniem dziennika "wytłumaczenia są dwa: totalny chaos w ABW lub próba nielegalnego zdobycia wykazu połączeń i świadome wprowadzenie w błąd prokuratury". A mecenas Maciej Lew-Mirski, członek komisji weryfikacyjnej WSI uważa, że Cenckiewicza specjalnie połączono ze sprawą:?
To metoda stosowana przez służby specjalne w celu ukrycia nielegalnej inwigilacji w przypadku, gdy nie mogą założyć oficjalnej procedury na kogoś z powodu braku przesłanek, powodując tzw. świadomy kontrolowany błąd. (…) W tym czasie Sławomir Cenckiewicz pracował nad książką o Lechu Wałęsie, gdzie ABW również sprawdzała, czy przypadkiem w publikacji nie ujawniono jakichś tajnych informacji, które przecież i tak były wcześniej odtajnione.?
Jego zdaniem zasadne jest pytanie, czy kierowana przez Krzysztofa Bondaryka służba nie wprowadziła prokuratury w błąd, by uzyskać informacje na temat źródeł, które pomagały Cenckiewiczowi i Piotrowi Gontarczykowi napisać książkę o Wałęsie.
Znany ?historyk odnosi się do sprawy w rozmowie z portalem fronda.pl:
?W latach 2007-2011 doświadczyłem zbyt wiele działań, które odbieram za rodzaj nacisków i nękania. (…) Proszę pamiętać o groźbach Donalda Tuska pod adresem pracowników IPN, którzy nie ustalili z władzą tematów badawczych: „Zrobię z tym porządek. Co do tego nie miejcie wątpliwości. Tacy ludzie, którzy usiłują niszczyć autorytet Polski i życia publicznego w Polsce wewnątrz i za granicą, zostaną z tego bezlitośnie rozliczeni”. A innym razem dodał: „Chcę zaapelować do pracowników IPN i historyków, aby nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli ich w przyszłości używać, jeśli tak to będzie dalej wyglądało”.