Dokumentalistka opowiada:
To Stefan Niesiołowski chciał sprowokować mnie, nie odwrotnie. Zadałam mu zupełnie niekontrowersyjne pytanie, które miało wywołać jego komentarz do blokowania Sejmu przez związkowców. Brzmiało ono: czy wie, dlaczego nie chcieli go wypuścić z Sejmu? A on zareagował agresywnie już na samo moje nazwisko. Ja po prostu relacjonowałam wydarzenie, a on swoim zachowaniem utrudniał mi relację dziennikarską. Może więc liczył na to, że stracę panowanie nad sobą.
Stankiewicz tłumaczy także, że pewnych rzeczy po pośle Niesiołowskim się spodziewała:
Wiedziałam, że to porywczy człowiek. Nie wiedziałam jednak, że jest zdolny do takiej agresji i całkowitej utraty panowania nad sobą. W jego oczach widziałam szaleństwo i nawet się trochę przestraszyłam.
Zaatakował mnie dwukrotnie. Najpierw rzucił się na kamerę i próbował wyłamać mikrofon, ale odciągnęli go znajomi. Zaraz potem już z obraźliwymi wyzwiskami "won do PiS-u, won do PiS-u" zaatakował mnie bezpośrednio, fizycznie. Nie pamiętam dokładnie jak, ale wydaje mi się, że mnie szarpał i chwycił za nadgarstki. Po prostu wpadł w furię.