Ten rzut oka wystarczył, by upewnić się, że czytanie wspomnianej gazety ma tyle samo sensu, co oglądanie trzy tysiące któregoś odcinka „Santa Barbary" czy „Szansy na sukces". Co może mieć redaktor Kurski do powiedzenia o fakcie, że w ciągu jednego tygodnia dostaliśmy po pysku od UEFA, od BBC, od prezydenta USA i na koniec od władz Rosji? Każdy zgadnie bez chwili namysłu: redaktor Kurski jest oburzony na PiS i Radio Maryja. Problemem dla Kurskiego nie jest bezkarnie szargany wizerunek Polski w świecie, problemem jest dla niego to, że są w Polsce siły tknięte „godnościowym nadęciem", które domagają się przeprosin. A domaganie się przeprosin, wywodzi nam szef-nie szef „Wyborczej", dowodzi kompleksów. Im bardziej się domagamy przeprosin, tym bardziej ujawniamy swoje kompleksy i tym bardziej stajemy się żałośni.
Coś dziwnego? Przecież od razu po tym, jak słynąca z „wysokich standardów" (równie zasadnie, jak u nas PO) telewizja kraju, w którym policyjne statystyki notują wielokrotnie więcej antysemickim i rasistowskich ekscesów, niż w Polsce, i który słynie ze stadionowego bandytyzmu na całym świecie, wyemitowała film przestrzegający przed antysemicką, rasistowską i kibolską Polską, „Wyborcza" zapiszczała piórami swych komentatorów: „dziękujemy i prosimy o więcej!".
Wszystko byłoby w porządku, gdyby „Gazeta Wyborcza" umiała otwarcie przyznać się do swoich motywacji. Gdyby jak ten Palikot, który tak się jej udał, oznajmiła uczciwie: uważamy Polskość za obciążenie, uważamy, że Polacy muszą się swej narodowej tożsamości zaprzeć, wyrzec, bo tylko wtedy staną się nowoczesnymi Europejczykami, uważamy, że Polska i polskość są szkodliwe, więc popieramy wszystko, co służy ich poniżeniu i przyśpiesza ich odrzucenia. Ale wiadomo, że propaganda skuteczna jest tylko wtedy, gdy nie deklaruje otwarcie swych rzeczywistych celów, a przeciwnie, kiedy stanowczo im zaprzecza i przypisuje sobie motywacje szlachetne. A gdy ktoś jej prawdziwe oblicze obnaży ? sięga po wszelkie możliwe metody represji, jak się da, zaprzęże do pognębienia demaskatora nawet „sąd krzywoprzysiężny".
Redaktor Majka (który przed laty pełnił mniej więcej tę samą funkcję w dyskursie publicznym, co dziś redaktor Kurski ? tylko jego przynajmniej wynagrodzono pełnym etatem naczelnego) gromił „Solidarność", Kościół i innych agentów CIA z głębokiej troski o dobro Polski, i podobnie tylko troska o dobre imię Polski ? o to, abyśmy nie kompromitowali się i nie ujawniali swych kompleksów domagając się dementowania godzących w Polskę oszczerstw a zwłaszcza przeprosin za nie.
Jakoś nie przypominam sobie, żeby redaktor Kurski przyznał się do swojego poglądu na temat ujawniania kompleksów, kiedy „godnościowo nadęte" środowiska żydowskie domagały się od Polski rozmaitych przeprosin, a nasi głowni aktorzy życia publicznego na czele z ówczesnym prezydentem, na wyprzódki to życzenie spełniali. A czy pouczył kiedykolwiek Chińczyków, gdy ujawniając swe kompleksy domagali się przeprosin od USA czy Japonii? I, z czego powinien redaktor Kurski i jego gazeta rechotać do rozpuku, uzyskiwali je? Czy wyśmiał kiedyś „godnościowe nadęcia" Rosji?