Marek Magierowski: Efekt akcji Solidarnych 2010 może być minimalny, jeśli nie zerowy

Publicysta "Rzeczpospolitej" komentuje dla portalu fronda.pl sprawę przygotowanych przez Solidarnych 2010 ulotek

Publikacja: 06.06.2012 15:04

Marek Magierowski: Efekt akcji Solidarnych 2010 może być minimalny, jeśli nie zerowy

Foto: W Sieci Opinii

Mówimy o bardzo delikatnej sprawie. Ma ona dwie płaszczyzny. Z jednej strony, w Polsce mamy wolność słowa i każdy może drukować ulotki z dowolnymi hasłami (o ile oczywiście mieszczą się w granicach prawa i nie nawołują na przykład do przemocy). Dlatego nie mam nic przeciwko temu, by Solidarni 2010 drukowali i rozdawali swoje ulotki zagranicznym kibicom. Chociaż oczywiście możemy się spierać o treść tych materiałów.

Tłumaczy:

Rozumiem oczekiwania i nadzieje ludzi z tego ruchu, którzy liczą na to, że na Euro 2012 przyjedzie wielu nie tylko kibiców, ale i dziennikarzy, których uda się w ten sposób zainteresować sprawą Smoleńska. Polska będzie przez te najbliższe dni w centrum wydarzeń i zdaniem Solidarnych to jest najlepsza okazja do przedstawienia swoich argumentów i tezy, że być może w Smoleńsku doszło do zamachu. Z tego względu, staram się zrozumieć intencje Solidarnych, którzy zdecydowali się na taką, a nie inną treść ulotek.

Magierowski zastanawia się czy Solidarni mają dobry pomysł:

Natomiast osobiście mam nieco ambiwalentne uczucia, jeśli chodzi o te materiały. Z jednej strony mam w pamięci to, jak skandalicznie prowadzone jest śledztwo w sprawie katastrofy, jak zachowywał się rząd, jak bardzo wbrew polskiej racji stanu postępował premier Tusk i jego ministrowie. Wokół katastrofy narosło wiele niepokojących niejasności. Dopóki jednak nie będę miał w ręku 200-procentowych dowodów, iż 10 kwietnia 2010 doszło do zamachu, nie przyłączę się do tej akcji. Z drugiej strony nie widzę powodu, by jej zakazywać, czy prześladować jej uczestników.

Pytanie brzmi, czy to jest rzeczywiście dobry moment na rozdawanie tego typu ulotek. (...) Nie sądzę, by zachodnie media podjęły sprawę zamachu akurat w trakcie Euro. Efekt tej akcji może być minimalny, jeśli nie zerowy. Dziennikarze z Hiszpanii, Niemiec czy Anglii zapamiętają raczej, jak witani byli w Polsce ich piłkarze, z jaką atmosferą się spotkali, będą oceniać organizację mistrzostw.

Kończy słowami:

Podkreślam raz jeszcze: sprawa Smoleńska jest niezwykle istotna i wymaga pełnego wyjaśnienia, nie sądzę jednak, by akcja "ulotkowa" coś w tej kwestii zmieniła.

Mówimy o bardzo delikatnej sprawie. Ma ona dwie płaszczyzny. Z jednej strony, w Polsce mamy wolność słowa i każdy może drukować ulotki z dowolnymi hasłami (o ile oczywiście mieszczą się w granicach prawa i nie nawołują na przykład do przemocy). Dlatego nie mam nic przeciwko temu, by Solidarni 2010 drukowali i rozdawali swoje ulotki zagranicznym kibicom. Chociaż oczywiście możemy się spierać o treść tych materiałów.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Publicystyka
Łukasz Adamski: Elegia dla blokowisk. Czym Nawrocki może zaimponować Trumpowi?