Mówimy o bardzo delikatnej sprawie. Ma ona dwie płaszczyzny. Z jednej strony, w Polsce mamy wolność słowa i każdy może drukować ulotki z dowolnymi hasłami (o ile oczywiście mieszczą się w granicach prawa i nie nawołują na przykład do przemocy). Dlatego nie mam nic przeciwko temu, by Solidarni 2010 drukowali i rozdawali swoje ulotki zagranicznym kibicom. Chociaż oczywiście możemy się spierać o treść tych materiałów.
Tłumaczy:
Rozumiem oczekiwania i nadzieje ludzi z tego ruchu, którzy liczą na to, że na Euro 2012 przyjedzie wielu nie tylko kibiców, ale i dziennikarzy, których uda się w ten sposób zainteresować sprawą Smoleńska. Polska będzie przez te najbliższe dni w centrum wydarzeń i zdaniem Solidarnych to jest najlepsza okazja do przedstawienia swoich argumentów i tezy, że być może w Smoleńsku doszło do zamachu. Z tego względu, staram się zrozumieć intencje Solidarnych, którzy zdecydowali się na taką, a nie inną treść ulotek.
Magierowski zastanawia się czy Solidarni mają dobry pomysł:
Natomiast osobiście mam nieco ambiwalentne uczucia, jeśli chodzi o te materiały. Z jednej strony mam w pamięci to, jak skandalicznie prowadzone jest śledztwo w sprawie katastrofy, jak zachowywał się rząd, jak bardzo wbrew polskiej racji stanu postępował premier Tusk i jego ministrowie. Wokół katastrofy narosło wiele niepokojących niejasności. Dopóki jednak nie będę miał w ręku 200-procentowych dowodów, iż 10 kwietnia 2010 doszło do zamachu, nie przyłączę się do tej akcji. Z drugiej strony nie widzę powodu, by jej zakazywać, czy prześladować jej uczestników.