Po pierwsze Jerzy Miller nie miał prawa stanąć na czele tej komisji, bo to był lot wojskowy. I to było wiadomo od początku, wbrew temu, jak strona rządowa forsowała kwestię lotu cywilnego. Dlatego komisja powinna być nie cywilna, ale wojskowa. Po drugie - jak w ogóle ktoś może rozsądzać sprawy, za które samodzielnie odpowiada? Tym bardziej, że wszyscy pamiętamy, że raport pana Millera pomijał w ogóle kwestię odpowiedzialności Biura Ochrony Rządu.
Natomiast moim zdaniem źle się dzieje dla śledztwa, że te wątki są dzielone. A to dlatego, że można sobie wyobrazić sytuację, gdy jedna z prokuratur ustala jako współprzyczynę katastrofy odpowiedzialność konkretnych osób, ale ten wątek jest wyłączony, a ta, która go bada, nie dopatruje się przestępstwa. I co wtedy? To jest sytuacja bardzo niedobra, bo może prowadzić do rozbieżnych ustaleń.
O raporcie komisji Millera:
O ile się orientuję, nie ma on wysokich notowań. Dzisiaj już bardzo wielu specjalistów mówi o tym, że raport ministra Millera jest napisany wbrew prawom fizyki, a przede wszystkim oparty na nie wiadomo jakich danych, bo nie czynnościach przeprowadzonych na miejscu zdarzenia. W międzyczasie zmieniły się przepisy prawa lotniczego, które dają możliwość członkom komisji odmowy składania zeznań. Z tego co wiem członkowie komisji Millera dość chętnie z tego prawa korzystają.
Małgorzata Wasserman mówi, że ponowne powołanie tej komisji nie miałoby najmniejszego sensu.