To dla mnie bardzo dziwne. Z mojego doświadczenia wynika, że to zawsze dowódca odpowiada za działania służby, a nie jego zastępca. Zastępcy właściwie wykonują przecież to, co im zleca przełożony. Trudno, żeby ich obarczać winą. Ja sobie tego nie wyobrażałem. Myślę, że ani funkcjonariusze BOR, ani żołnierze nie chcieliby służyć pod takim dowódcą, który udaje niewinnego i obarcza winą za błędy swoich podwładnych. To dowód, że coś jest nie tak.
Polko komentuje, co ta sytuacja mówi o szefie BOR - gen. Janickim:
Osoba odpowiadająca za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie powinna wiedzieć, że w takiej sytuacji należy odejść. Przecież nawet, gdyby w tej sprawie BOR działał bez zarzutów, to ta formacja nie wypełniła swojego zadania. Jest nim zapewnienie bezpieczeństwa najważniejszych osób w kraju. Tymczasem doszło do katastrofy smoleńskiej. A Janicki nie poczuwa się do odpowiedzialności. Co więcej, awansuje, uważa, że nic złego się nie stało. To świadczy, że chyba minął się z powołaniem. Żaden szef służby na świecie nie zachowałby stanowiska, gdyby za jego kierownictwa doszło do katastrofy takiej, jak katastrofa smoleńska.
I mówi o unikaniu odpowiedzialności:
Patrząc zdroworozsądkowo coś jest tu nie tak. BOR było nieobecne na lotnisku w Smoleńsku, mimo takiego obowiązku. Nie zrobiono rekonesansu. Nie wiem, czy szef BOR chce zwalać winę za to na swojego zastępcę, czy na tych, którzy zginęli w tej katastrofie. Liczę na to, że prokuratura przeprowadzi rzetelne śledztwo i uświadomi temu człowiekowi, że on odpowiadał za to, jak BOR funkcjonował i jak Biuro wypełniało obowiązki. To na nim ciąży odpowiedzialność decyzyjna. On odpowiada za działanie BOR.