My nie mogliśmy w sejmie nawet dowiedzieć się, kiedy premier o całej sprawie się dowiedział, nie jako czytelnik gazet, ale jako właśnie premier państwa polskiego. Jest to informacja porażająca, gdyż premier publicznie stwierdził, że dowiedział się o całej sprawie z mediów, że kiedy ostrzegał w czerwcu syna przed kontaktami z firmą Amber Gold, znaczy z firmą OLT Express, firmą pana Plichty, nie miał żadnej wiedzy innej, teraz wiemy, że premier publicznie wprowadził w błąd opinię publiczną.
I dodał:
Co więcej, premier miał czas żeby ostrzec swojego syna przed kontaktami z aferzystą, natomiast nie podjął żadnych działań żeby ostrzec Polaków. Przecież między majem, kiedy premier się dowiedział, a sierpniem, kiedy wybuchła afera no setki, być może tysiące Polaków dalej wpłacały Amber Gold swoje pieniądze. (...) W sytuacji, kiedy premier wie już, że jest afera, że sejfy bankowe Amber Gold są puste, że nie ma tam złota, a dowiedział się o tym w maju, to moralnym obowiązkiem premiera wobec Polaków było ostrzec ich.
Kamiński przekonywał:
Tutaj ilość sytuacji, gdzie struktury państwa zawiodły jest porażająca i tutaj nie możemy mówić o przypadku, naprawdę, to byłoby jakaś niezwykła naiwność, brak rozsądku, aby sugerować, że mieliśmy do czynienia tylko i wyłącznie z ogromną liczbą niekompetencji, słabego działania ze strony struktur państwa. Absolutnie Marcin P. nie mógł działać sam. Ktoś stworzył mu warunki do takiej aktywności. (...) Ja nie chcę tutaj miotać oskarżeniami, natomiast zdrowy rozsądek i doświadczenie życiowe podpowiada mi, że Marcin P. musiał mieć ludzi w aparacie władzy, którzy stworzyli nad nim parasol ochronny, nad jego interesami, nie mógł działać sam. Liczba tych przypadków byłaby no po prostu nieprawdopodobna, tych korzystnych dla Marcina P. Także komisja śledcza byłaby tu absolutnie niezbędna.