Władysław Kosiniak-Kamysz: Młodzi mają przed sobą możliwości

Minister pracy nie widzi błędnego koła. Jego zdaniem staż nawet jeśli nie da pracy to da wpis w CV. Problem w tym, by wziąć bezrobotnego na staż, pracodawca musi się zobowiązać, że go po nim zatrudni

Publikacja: 19.09.2012 12:23

Władysław Kosiniak-Kamysz: Młodzi mają przed sobą możliwości

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Pytany przez bezpłatny dziennik „Metro” – co powiedziałby małżeństwu wykształconych 30-latków, którzy kalkulują, czy mogą sobie pozwolić na dziecko, bo nie stać ich nawet na kredyt mieszkaniowy, który mieliby spłacać do emerytury – Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiada bez wahania:

Nie zgodzę się, że państwo nic nie robi. Młodzi mogą przebierać wśród ofert edukacyjnych, staramy się za gwarantować wsparcie dla rodziców, m.in. przez program tworzenia miejsc w żłobkach i dofinansowanie legalnego zatrudnienia niań

Niań zdaje się będzie więcej, bo w tym roku pracę straci 7,5 tys. nauczycieli. Dla nich minister też ma konkrety:

Będziemy zachęcać urzędy pracy, aby wykorzystywać pieniądze w Funduszu Pracy na przekwalifikowanie nauczycieli. Jeśli budżet na to pozwoli, w przyszłym roku uruchomimy specjalny program dla nauczycieli, podobny do tego, jaki w tym roku prowadzimy dla młodych bezrobotnych.

Dziennikarka Anita Karwowska zwraca ministrowi uwagę, że mamy doczynienia z błędnym kołem. W rozmowach z nią pracownicy pośredniaków mówią, że nie mogą wysłać bezrobotnego na staż, jeśli pracodawca nie zobowiąże się do późniejszego zatrudnienia.

Urzędy pracy mają różne możliwości aktywizacji bezrobotnych. Szukają także miejsc stażowych tam, gdzie potem możliwe jest zatrudnienie. Ale jeśli to nierealne, zachęcałbym, aby dały bezrobotnym szansę na doświadczenie zawodowe, nawet bez gwarancji pracy. Wierzę, że to zaprocentuje w przyszłości.

Zarazem mówi:

Pełna zgoda: nie zawsze staż przełoży się na zdobycie stałej pracy przełoży się na zdobycie stałej pracy. Ale i wtedy bezrobotnemu opłaca się spróbować, bo zdobędzie zawodowe doświadczenie, a to wzbogaci jego CV.

Ogólnie to nie jest źle. Na dowód tego minister podaje jeden, istotnie – niesłychanie  wymowny – przykład:

Według mnie młodzi mają przed sobą możliwości, których nie znały poprzednie pokolenia. Mam 31 lat. Kiedy porównuję szanse moje i moich rówieśników z tymi, jakie mieli nasi rodzice czy dziadkowie, to widzę, o ile więcej może dziś młody człowiek.

Pytany przez bezpłatny dziennik „Metro” – co powiedziałby małżeństwu wykształconych 30-latków, którzy kalkulują, czy mogą sobie pozwolić na dziecko, bo nie stać ich nawet na kredyt mieszkaniowy, który mieliby spłacać do emerytury – Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiada bez wahania:

Nie zgodzę się, że państwo nic nie robi. Młodzi mogą przebierać wśród ofert edukacyjnych, staramy się za gwarantować wsparcie dla rodziców, m.in. przez program tworzenia miejsc w żłobkach i dofinansowanie legalnego zatrudnienia niań

Publicystyka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Przywróćmy pamięć o zbrodniach w Palmirach
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji