Palikot ociera się o absurd. Nikt nie zarzucał księdzu z Lubina perwersji. Nie ma na nią dowodów, bowiem gdyby tak było, to żenujące zdjęcia nie znalazłyby się na szkolnej stronie internetowej. Takich zboczeń się nie pokazuje, a ukrywa. Jeśli zaś ktoś wrzucił je na stronę szkolną, to dlatego, że zanikła w nim (a szerzej niestety w społeczności szkolnej) świadomość tego, co żenujące, a co nie, tego co dozwolone, a co nie, i wreszcie tego, co godne kapłana i nauczyciela, a co już takim nie jest.
Przy czym zauważa:
I niestety nie jest to zjawisko wyjątkowe, ograniczone tylko do jednej szkoły. Na Facebooku czy NK można było znaleźć setki zdjęć przedstawiających podobne historie. Z nauczycielami w roli głównej, którzy także nie widzą nic zaskakującego w tym, że ich uczniowie dotykają nosami ich kolan. Nie brak też zdjęć, na których matki stylizują swoje nieletnie córeczki na lolitki, i nastolatek, które nie widzą nic zdrożnego w tym, że do szkoły ubierają się mniej więcej tak, jak na rozbieraną imprezę. I to nikomu, a już na pewno Palikotowi nie przeszkadza. Seksualizacja społeczeństwa jest uznawana za normę, a pewien typ zabaw jest standardem.
Wniosek:
Janusz Palikot nie odpuszcza, gdy pojawia się okazja, by uderzyć w Kościół. I dlatego nie odpuści sprawie księdza z Lubina, który wziął udział w żenującym spektaklu otrzęsin w gimnazjum, a do tego zamieścił zdjęcia z tegoż „wydarzenia” na stronie szkoły. Problem z Palikotem jest tylko taki, że w istocie jego zarzuty w ogóle nie dotykają sedna sprawy, którą nie jest zboczenie seksualne, ani tym bardziej erotyzm, ale całkowity zanik wrażliwości męskiej, kapłańskiej i rodzicielskiej. Zanik, za który odpowiada dzisiejsza cywilizacja, a i sam Palikot w stopniu niemałym.