Rafał Ziemkiewicz o „posmoleńskich wariatach”

Publicysta "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze" Rafał Ziemkiewicz w swoim felietonie na portalu interia.pl komentuje zamieszanie z ekshumacją ciał ofiar katastrofy smoleńskiej

Publikacja: 22.09.2012 10:20

Rafał Ziemkiewicz o „posmoleńskich wariatach”

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Ziemkiewicz rozpoczyna od przypomnienia sytuacji sprzed około dwudziestu lat:

Kto jeszcze pamięta tragifarsę ze sprowadzaniem do kraju zwłok Witkacego? Po całym wielkim cyrku i pompie, z udziałem wszystkich możliwych oficjeli, okazało się ostatecznie, że na Pęksowym Brzyzku spoczywa jakaś Bogu ducha winna Ukrainka. Bo radzieccy bracia wykopali z cmentarza pierwsze z brzegu zwłoki, a w "priwislanskim kraju" nikt długo nie miał odwagi do zapieczętowanej przez nich trumny zajrzeć.

Choć minęło z górą dwadzieścia lat, choć byliśmy członkiem NATO i UE, niewolnicze nawyki okazały się niezwykle trwałe. Skoro radzieccy bracia zamknęli trumny po swojemu, byle się zgadzała liczba, nasz premier, prokuratorzy i inni "specjalni przedstawiciele" nie odważyli się puścić pary z gęby. Rzecz niepojęta, bo przecież - kto pamięta - tuż po tragedii w Smoleńsku ówczesny prezydent Rosji, Miedwiediew, oficjalnie zaproponował Polsce wspólną komisję śledczą. To Tusk jej nie chciał.

I kontynuuje pisząc o błędach premiera:

To Tusk, w okolicznościach do dziś niejasnych, nie wiadomo na ile mając świadomość skutków, oddał w ręce Rosjan wszelkie badania wraku i miejsca wypadku, sekcje zwłok etc., ograniczając działania polskiego rządu do robienia w kraju "pijaru", którego istotnym elementem były publiczne kłamstwa oddanej mu Ewy Kopacz o "przekopywaniu ziemi na metr w głąb" i udziale polskich anatomopatologów w badaniu zwłok.

Przecież w tragifarsie z podróżującymi po kraju trumnami i poszukiwaniem szczątków śp. Anny Walentynowicz jest coś znacznie więcej niż tylko skandal, makabra i horror. Jeśli nie wiadomo nawet, które zwłoki włożono do której trumny, to kolejny dowód, że wszelkie ich badania ograniczyły się do podpisania papierka.

Publicysta analizuje jak wyglądała sytuacja po katastrofie:

Nie wykonano ekspertyz, umyto wrak, zaorano i posypano piaskiem miejsce tragedii, a mityczną brzozę, o którą rzekomo rozbił się samolot, ścięto, jeśli w ogóle była. Wszystko to najpierw przy tchórzliwym milczeniu, a potem gorliwym propagandowym wsparciu polskiego rządu, skupionego tylko na tym, żeby nie zaszkodziło to sondażowym słupkom partii rządzącej. I morda w kubeł.

Ziemkiewicz kończy swój felieton bardzo gorzkimi słowami:

Nie wiem, jaka była przyczyna tragedii. Ale każdy nie opętany posmoleńskim syndromem wyparcia wie, że na pewno nie taka, jak przedstawił ją raport MAK, i nie taka, jaką oficjalnie uznały polskie władze. Kłamstwa, którymi ją przysypano, wystarczą tylko na jakiś czas - dopóki nie zabierze w tej sprawie głosu amerykański wywiad, ujawniając zdjęcia satelitarne, albo nie nakręci uczciwego filmu o "zamieceniu" śledztwa któraś z zachodnich telewizji (podobno robi to właśnie brytyjska Chanel 4, w internecie jest już zajawka z przeprowadzonego na użytek tego filmu eksperymentu - kontrolowanego rozbicia, w sposób naśladujący opisany w raporcie MAK, Boeinga 727, a więc tego właśnie modelu, który sowieci skopiowali jako Tu-154 - w zajawce widać, że samolot tylko złamał się na pół).

Dla ludzi chorych na Smoleńsk, jak to oni sami nazywają: "rzygających Smoleńskiem", nie mam dobrej wiadomości - z każdym kolejnym ujawnionym faktem będą się męczyć coraz bardziej. Aż do uzdrowienia.

Ziemkiewicz rozpoczyna od przypomnienia sytuacji sprzed około dwudziestu lat:

Kto jeszcze pamięta tragifarsę ze sprowadzaniem do kraju zwłok Witkacego? Po całym wielkim cyrku i pompie, z udziałem wszystkich możliwych oficjeli, okazało się ostatecznie, że na Pęksowym Brzyzku spoczywa jakaś Bogu ducha winna Ukrainka. Bo radzieccy bracia wykopali z cmentarza pierwsze z brzegu zwłoki, a w "priwislanskim kraju" nikt długo nie miał odwagi do zapieczętowanej przez nich trumny zajrzeć.

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości