Podobnie jak niegdyś "cała postępowa ludzkość potępiała amerykańskich prowokatorów", tak teraz ta sama ludzkość potępia premiera Węgier Viktora Orbana. A do niej dziarsko przyłącza się Wojciech Maziarski, który potępia nie tylko Orbana, ale i polskich publicystów, którzy go popierają.
Orbán jest politykiem umiarkowanym, nie robi niczego, co wprowadzałoby jakiekolwiek zagrożenia; po prostu idzie wbrew temu, co dziś dominuje wśród europejskich elit - takie mądrości serwuje czytelnikom Igor Janke w wywiadzie dla serwisu wPolityce.pl. Cały zachodni świat - Europa, USA, instytucje międzynarodowe - bije na alarm, ale Janke nie widzi problemu i wychwala swojego idola. Nie on jeden. Prawicowa publicystyka pełna jest peanów na cześć węgierskiego premiera, który w tym tygodniu przeforsował nowelizację konstytucji.
- zapewnia Maziarski. I niczym wytrawny hungarysta tłumaczy:
Jeśli chcemy zrozumieć istotę węgierskiej awantury, nie możemy się koncentrować na treści poprawek wprowadzanych do ustawy zasadniczej. Owszem, większość z nich już na pierwszy rzut oka wydaje się co najmniej dziwaczna czy wręcz absurdalna, jak np. zapis, że władze lokalne mają prawo zakazać koczowania na terenie publicznym. Albo artykuł pozwalający ustanowić nakaz pracy dla absolwentów państwowych uczelni. Wprawdzie są to pomysły kretyńskie i kompletnie niezasługujące na wpisywanie ich do ustawy zasadniczej, ale same w sobie nie tłumaczą skali światowego protestu.
W rzeczywistości bowiem nie o poszczególne zapisy chodzi, ale o pełzający przewrót ustrojowy i wyeliminowanie trybunału konstytucyjnego, który stał na straży państwa prawa. W minionych trzech latach wielokrotnie sprzeciwiał się Orbánowi. Np. w lipcu zeszłego roku orzekł, że rozporządzenie nakazujące absolwentom odpracować studia jest sprzeczne z konstytucją. W listopadzie tak samo ocenił przepis zakazujący bezdomnym koczowania na ulicach i placach. (...)