Papież Franciszek oficjalnie rozpoczął dziś swój pontyfikat, a na inauguracyjnej mszy wygłosił dziś naprawdę franciszkańską w duchu homilię, pokazując że podczas swojego pontyfikat będzie konsekwentnie wzorował się na swoim patronie i podkreślając to, co w wierze jest najistotniejsze, a zarazem to, o czym chrześcijanie nagminnie zapominają. Powiedział m.in. "Widzimy też jednak, co stanowi centrum powołania chrześcijańskiego: Chrystus! Strzeżemy Chrystusa w naszym życiu, aby strzec innych, strzec dzieło stworzenia!" Niby banalne, ale jak rzadko brane na poważnie.
Ale wcale nie to przykuło uwagę specjalistki "Gazety Wyborczej" Katarzyny Wiśniewskiej, która określa się mianem katoliczki. To, co zwróciło jej uwagę, to to, czego Franciszek nie powiedział. Bo dzięki temu, przynajmniej w mniemaniu autorki, można przyłożyć mitycznie zacofanej i nienawistnej prawicy. Katarzyna Wiśniewska uważa bowiem, że skoro papież nie wspomniał o gejach, ateistach i in vitro, to musiało to rozwścieczyć polską prawicę, która wedle wyobrażeń autorki przedstawia się jako stado wilków z pianą na ustach, czekających tylko na wymówienie przez papieża słowa "gej", aby rzucić się do ideologicznej walki.
Papież Franciszek musiał niektórych (licznych?) rozczarować. Pierwsze kazanie wygłoszone do wiernych, podczas ważnej mszy - zwykle w takich momentach oczekuje się programu pontyfikatu - ostrego, wyrazistego. A tu papież mówił o dobroci, czułości i Ewangelii! A o czym nie mówił? O tym, że świat odwraca się od Boga, że jest lewacko-libertyński i w ogóle paskudny. O tym, że Kościół jest atakowany przez bezbożników, media i byłych księży (w tej kwestii zabrakło Franciszkowi kaznodziejskiego zacięcia wielu polskich hierarchów).
Autorce nie starczyło jednak pamięci - a może chęci - żeby wspomnieć tak przez nią nielubiany i konserwatywny Benedykt XVI, w swojej homilii inauguracyjnej też niczego takiego nie powiedział. Nie mówił o tym też Jan Paweł II, ani Jan Paweł I. Nie przeszkadza to dziennikarce "GW" w snuciu swoich fantazji o prawicy.
Rozczarowani muszą być polscy prawicowi publicyści, np. z portalu Wpolityce.pl, który ostatnio dopingował niebezpiecznie łagodnego papieża: "Niebawem papież Franciszek zacznie podejmować zagadnienia świętości życia poczętego, gdy będzie się sprzeciwiać związkom partnerskim i promowaniu homoseksualizmu". Jakoś nie zaczął, a przecież tyle sobie po nim - konserwatywnym kardynale Bergoglio - obiecywali. Może jeszcze zacznie. Póki co uznał, że potępienie gejów nie będzie programem jego pontyfikatu. Co za pech.