W ostatnim, wolnym terminie przed świętem 3 Maja, które Polaków wprawia w cudowny nastrój, cesarstwo najechało prowincję warszawską. Jakby nigdy nic, uświadomiono tubylcom, że były to już 13., naprawdę TRZYNASTE, „konsultacje" cesarstwa dla Polandii. Dalszy ciąg jakiejś podejrzanej wspólnoty, na którą o zgodę dotąd nikt tubylców nie poprosił.
Niestety, kraj, który dostanie się w podobny, miłosny uścisk śpiewa cienko. Tym razem, cesarstwo zażyczyło sobie odpowiedniej zapłaty dla tubylczych kierowców, którzy zamiast aspirować co najwyżej do pielęgnacji toaletowej zasłużonych dla cesarstwa, emerytowanych nazioli, czyli dożywających w błogostanie matek i ojców cesarstwa, ośmielają się przemierzać połacie ich ojczyzny bez dogodnego dla cesarstwa uposażenia. Bo to raz oszukano tubylców na swobodach eurokołochozu? Nie im marzyć, skoro już, o równych nazistowskim wnuczkom dopłatach dla tubylczych rolników! Ale dla dobra tubylców to już tu się nieraz i mordowało, i paliło i grabiło z prawa, z lewa i od południa. Tubylców rutynowo szachuje się imperatywem, że ich dolą jest łykać wszystko i dziękować cesarskim dobrodziejom, jak godzi się brzydkiej pannie bez posagu. Dziwnym trafem jednakowoż, tej nieboraczce ciągle jeszcze da się coś podwędzić i to całkiem niemało.