Grzegorz Miecugow pokazał dziś na żywo w TVN24, że gdyby nie był dziennikarzem, zostałby Madonną. Kimś, kto chce grać wielkie role, ale nie umie. Goszcząc u Jarosława Kuźniara, gwiazdor "Szkła kontaktowego" próbował wcielić się w postać wyluzowanego kowboja, a wyszedł z tego zwykły poganiacz bydła. Na wstępie poinformował, że zobowiązał się do wygłoszenia oświadczenia, iż nie jest prawdą to, co sugerował przed rokiem w swojej wypowiedzi o dziennikarce Joannie Lichockiej. A mówił wtedy rzeczy, które dyskwalifikują go już nie tylko jako redaktora, ale nawet byłego gospodarza „Big Brothera”. Zarzucił koleżance po fachu złamanie zasad etyki dziennikarskiej, sugerując, że podczas debaty prezydenckiej przekazała wcześniej pytania Jarosławowi Kaczyńskiemu. „Pytania były dziwaczne i strasznie długie, to wyglądało jak tyrada polityka. A zaraz po pierwszym pytaniu Kaczyński posłużył się kartką z cytatami Komorowskiego” – mówił Miecugow.
Dziś miał wygłosić oświadczenie – sprostowanie i przeprosiny. I zrobił to - w sposób żenujący. Obrażał Lichocką prawie każdym zdaniem, tyle że tym razem zabrakło mu odwagi, by pojechać po bandzie, więc bawił się ironią, sarkazmem, kpiną. Przypominał przy tym bohatera dowcipu o dwóch kulkach, który miał pokazać niezwykłą sztuczkę z ich wykorzystaniem, ale jedną kulkę zgubił, a drugą zepsuł. Wtórował mu, a jakże, Kuźniar, o którego odwadze wszystkie myszy wyją już pieśni do księżyca. Czegoś tak żenującego nie serwowano w polskich telewizjach od dawna.
A potem, po dżentelmeńskich wrzutkach o tym, że „Lichocka to wzorzec z Sevres” dziennikarskiej rzetelności, he he, wzór obiektywizmu, he he, i może czas ustanowić jakąś nagrodę związaną z jej, he he, działalnością w mediach, Miecugow przeszedł do odczytywania swojego oświadczenia, które równie dobrze mógłby już sobie darować. Jego treść warto przypomnieć:
"Informuję, że nie jest prawdą, że redaktor Joanna Lichocka poinformowała sztab wyborczy pana Jarosława Kaczyńskiego o swoich pytaniach przed debatą kandydatów na urząd prezydenta RP z dnia 30 czerwca 2010 r., ani nie jest prawdą, że otrzymała pytania zadawane przez siebie w trakcie debaty. Wypowiedź moja w tym zakresie była nieprawdziwa, a za jej publiczne wyrażenie naruszające dobra osobiste, przepraszam panią Joannę Lichocką"
Każde stwierdzenie, iż „nie jest prawdą, że...” Miecugow akcentował z taką ironią, jakby sam Daniel Olbrychski przygotowywał go do tego oświadczenia. Na koniec Lichocką przeprosił także Kuźniar. Twierdził, że na wszelki wypadek.