To już kwestia interpretacji. Jedni to widzą jako przedwojenny z lat dwudziestych „trust” biznesowy, inni to widzą jako romantyczną wspólnotę romantyków. Tak naprawdę jest to pewna ceremonia związana z instytucjami, tylko tyle i aż tyle. Tu akurat, jak słusznie powiedział premier Donald Tusk, nie ma co się entuzjazmować, bo Europa też się tym nie entuzjazmuje. Możemy tam sobie logo umieścić gdzie potrzeba i tyle. Chyba żeby nam się noga podwinęła, to wtedy będzie skandal. (…) Wiadomo, że to przewodnictwo, tak umocowane, jest połączeniem szatniarza z dyrektorem cepelii i nic więcej.
Łukasz Warzecha:
Jeden z moich znajomych napisał na Twitterze „Podsumowanie polskiej prezydencji 1 styczeń 2012 roku. Poklepań po plecach premier Tusk 386, Radosław Sikorski 254, artykułów pochwalnych w zachodniej prasie 3528”. Do tego się to sprowadzi. (...) Ja powiem coś na koniec optymistycznego. Polska prezydencja ma wspaniałego rzecznika byłego dziennikarza "GW" i mojego byłego kolegę ze studiów Konrada Niklewicza, który prezentuje taki dziarski optymizm jak młody zetempowiec niegdyś. Widziałem taką wypowiedź Konrada Niklewicza, który mówi, że my pokażemy, że ta polska tradycyjna kuchnia, schabowy i pokrojone ogórki ze śmietaną - podpowiadam Niklewiczowi, że jest to mizeria - to nie jest wszystko, co mamy. Proszę sobie wyobrazić, co pomyślą nasi goście kiedy dostaną perliczkę w miodzie z owocami leśnymi, tradycyjną polską potrawę. Tym będziemy zdobywać Europę.