Politolog Rafał Chwedoruk mówi:

Trzeba o tym dyskutować, bo pokazuje ona trwałą patologię polskiej polityki. Tak jest w krajach na wschód od Polski. Normą w rosyjskim i ukraińskim parlamencie jest pozyskiwanie głosów opozycyjnych deputowanych w zamian za lukratywne stanowiska dla nich bądź dla ich rodzin. Przypadek Arłukowicza powinien być alarmujący. Był jednym z głównych śledczych z ramienia opozycji w komisji badającej aferę partii rządzącej. I ledwo co komisja skończyła pracę, a on przyjmuje specjalnie dla niego stworzone stanowisko w strukturach tejże władzy.

Wyobraźmy sobie podobne relacje na poziomie samorządu lokalnego. Jak łatwo musi tam być rządzącym dokonywać takiej dekompozycji radnych opozycyjnych, zwłaszcza w sytuacji wysokiego bezrobocia! To nie pierwsza afera Platformy. Problemy z prawem mają jej tacy prominentni politycy jak Chlebowski, Drzewiecki, Piesiewicz czy Misiak. A poparcie partia ma nadal ogromne.

Dlaczego do podobnych afer nie dochodziło za rządów PiS?

Zwolennik PO powiedziałby, że wynikało to z ograniczonego dostępu do władzy. Bo takie afery biorą się z posiadania olbrzymiej władzy i dużej liczby ludzi na stanowiskach. Wtedy siłą rzeczy trafiają się wśród nich czarne owce. PiS po prostu nigdy nie miał tak dużej władzy w terenie. Zwolennik PiS wskazałby na głęboko ideowy charakter tej partii. Ten czynnik ideologiczny być może daje PiS łatkę partii radykalnej i izoluje ją w społeczeństwie, ale zarazem przyciąga do niej dużo mniej tych, dla których władza to głównie beneficja materialne.