Wyborcy, którzy oceniają w większości, że sprawy państwa idą w złym kierunku, zarazem zagłosowali na PO – mimo jej niezliczonych złamanych obietnic, szachrajstw i arogancji. Zachowali się jak żona faceta, który przez całe tygodnie jest w ciągu alkoholowym, bije, poniża, zastrasza, każe się utrzymywać oraz zdradza w burdelach, a ona i tak mu gotuje, prasuje, przynosi piwo i jeszcze przeprasza, że nie miała czasu się umalować. Taki degenerat swojej żony nigdy nie zacznie szanować – ba, będzie ją jeszcze mocniej bił i jeszcze bardziej poniżał. Czemu niby nie, skoro ona na to pozwala i kładzie uszy po sobie? Choć niby doskonale wie, że ma w domu ostatniego drania. Lider PO będzie teraz jak taki domowy tyran. Jedyne – złośliwe, przyznaję – pocieszenie, że najbardziej będą psychicznie cierpieć ci, którzy zachowali się jak potulna żona, zamiast zamknąć drzwi przed nosem i wezwać policję.
Z kolei Paweł Piskorski, były prominentny działacz PO w "SE" mówi:
Ta walka to nieuchronny scenariusz ze względu na Grzegorza Schetynę, który zapłacił głową za aferę hazardową i został usunięty z rządu. Od tego momentu relacje między oboma panami zostały zerwane i było jasne, że Schetyna nie zapomni tego Tuskowi i będzie budował swoją coraz mocniejszą pozycję w partii. W wyniku wyborczej wygranej Platformy siły są absolutnie nieporównywalne i przemawiają na korzyść Tuska. Gdyby te wybory zostały przegrane, Schetyna, który cieszy się sporym poparciem w partii, podniósłby rokosz. Tyle że teraz nie ma się przeciwko czemu buntować, bo PO odniosła sukces i zapewniła sobie kolejne cztery lata rządów. Byłoby samobójstwem sprzeciwianie się w takiej sytuacji Tuskowi
Piskorski podkreśla, że prezydent Komorowski ma interes w tym, by osłabić Donalda Tuska.
Komorowski ma interes w tym, żeby Tusk był jak najsłabszy, bo w ten sposób jego rola jako prezydenta rośnie. Jeśli Tusk jest silny, może wszystko, nawet podyktować, kiedy ma być zmieniany rząd, mimo że normalnie to prerogatywa głowy państwa. Komorowski i Schetyna posunęli się tu do prowokacji wobec Tuska. Chcieli pokazać, że to oni przejmują inicjatywę i rozdają karty, mogąc dyktować mu, co ma teraz robić. Tusk jako triumfator wyborów nie mógł sobie pozwolić na taki policzek i dlatego ruszył do kontrataku, zapowiadając, że będzie tworzył rząd według własnego pomysłu.