Piotr Gursztyn w „Rz” przypomina:
Marsz polskich „oburzonych” to tylko teatrzyk. Prawdziwi oburzeni nawet nie wiedzą, że ktoś protestuje w ich imieniu. (...) Protest zorganizowała grupa młodych ludzi ze społecznego liceum w Warszawie. Takiego, gdzie za naukę płaci się czesne i które chwali się tym, że jego uczniowie bez trudu dostają się na studia na państwowe uczelnie (czyli te lepsze i na dodatek bezpłatne). Ich inicjatywę promowały media, które trudno uznać za antyestablishmentowe.
Odpowiada mu Adam Leszczyński z „GW”:
Obraźliwy i niemądry jest jednak argument, że młodzi ludzie z liceum, w którym czesne wynosi 800 zł - a więc w domyśle: „bogate dzieciaki” zamożnych i dobrze sytuowanych rodziców, które mają lepsze perspektywy życiowe od większości rówieśników - nie mają moralnego prawa protestować przeciwko niesprawiedliwości tego świata. (...) Takiej postawy spodziewałbym raczej po jakiś wyciągniętych z szafy z naftaliną marksistach, a nie po konserwatywnej prawicy.
Bloger Obudzony na salonie24.pl: