W głównym konkursie wygrał ten, co musiał. Radośni telewizyjni agitatorzy podkreślali, że premierowi Tuskowi zdarzył się cud – wygrał drugą kadencję, co nikomu się wcześniej nie udawało. W tej sprawie przesadzają. Jaruzelski, Gierek wygrywali wielokrotnie. Łukaszenka wygrał już po raz czwarty lub piąty… A Putin z Miedwiediewem mają zamiar być wybierani, podmieniając siebie nawzajem, do końca stulecia i jeszcze dłużej. Czyli… są dobre wzory i Platforma Obywatelska z nich korzysta, przypominając coraz bardziej Jedną Rosję, putinowską strukturę utrzymywania władzy autorytarnej.
Jan Pietrzak dodaje:
Wybory pokazały, że nasza demokracja więdnie jak niepodlewana pelargonia. Nikt nie broni czystości procedur, nikogo nie obchodzą równe szanse, nie ma przeciwwagi dla agresywnej, jednostronnej presji mediów itd. Na etapie rejestracji wykonano szwindel wykluczający Nową Prawicę Korwin-Mikkego. Codziennie trwało polowanie na jakieś zdanie prezesa Kaczyńskiego, którym da się straszyć elektorat.
Znaleziono je w książce „Polska naszych marzeń”. Brzmi ono: „Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności”. Co w tym zdaniu takiego zatrważającego? Zajmowanie najwyższych państwowych stanowisk nigdzie nie jest wynikiem czystego zbiegu okoliczności. Wystarczyło to jednak do medialnej nagonki. W nagonce poza Lisem, Gugałą ich służbowymi kolegami, wzięli udział byli polscy ministrowie spraw zagranicznych przepraszający w wiernopoddańczym liście Angelę Merkel za straszliwy wybryk przywódcy polskiej opozycji. Chyba jakaś paranoja wplątała się w tryby naszej więdnącej demokracji.