Odnosząc się do ujawnionej przez "Uważam Rze" możliwości zachowania donosów TW "Bolka" w Sejmie (akta wypożyczone z UOP przez prezydenta Wałęsę wróciły doń zdekompletowane) Lech Wałęsa stwierdził:
Od początku to było jasne, ale dla pewnych ludzi… do końca życia, świata i jeden dzień dłużej, będzie to grą, jacy bohaterzy to są albo byli. Jest taka grupa jajogłowych, taka nieduża grupa, która nie może mi darować, że to robotnik zorganizował i poprowadził bój, i doprowadził do zwycięstwa. Nie mogą w to uwierzyć. Oni siebie widzą na tym miejscu, ale nie potrafili tego zrobić, Ja, ja, ja.
I proponuje lekturę książki Roberta Krasowskiego, który "trafił w jego problemy w tamtym czasie" (recenzję pióra Piotra Semki także opublikowało najnowsze "Uważam Rze"). Bezpośrednio odnosząc się do akt z kluazulą "tajne" Wałęsa zaznacza:
To nie jest schowane. Prawdopodobnie ta komisja robiła dochodzenie po tej akcji Macierewicza i te różne zbierane paszkwile, które tam dochodziły do nich, zgromadziła w jakiejś teczce.
W czasie kampanii wyborczej przesyłano różnego rodzaju donosy paszkwile i on (Krzysztof Kozłowski - red.) to gromadził w szafie pancernej. A potem gdy przejął tę szafę Macierewicz, on to uznał jako dokumenty oryginalne z archiwum. A to było tylko i wyłącznie dosłane pocztami, podrzucane dokumenty. I tak się toczy życie teczki Lecha Wałęsy.