Generał zdecydowanie krytykuje pracę Edmunda Klicha jako polskiego akredytowanego przy MAK:
Zachowanie pułkownika Klicha po katastrofie z 10 kwietnia 2011 r. przeczy wszelkim logicznym, przyjętym na świecie zasadom prac komisji badających wypadki lotnicze. (…) Klich wbrew wszelkim zasadom, w sposób wysoce nieprofesjonalny, w pierwszych dniach po katastrofie smoleńskiej przekazał opinii publicznej swój niczym nieuzasadniony punkt widzenia, nacechowany niechęcią do wojska, żołnierskiego munduru, nieżyjącego dowódcy Sił Powietrznych i zespołu ludzi, którymi kierował. W efekcie spowodowało to lawinę wypowiedzi prasowych i wystąpień w większości pseudoekspertów, którzy z wojskiem nie mieli kompletnie nic wspólnego.
Gen. Czaban w rozmowie z "Uważam Rze" mówi, że pułkownik Klich "w Smoleńsku dezorganizował pracę".
Pierwszą i podstawową czynnością komisji jest zabezpieczenie jak największej ilości materiału dowodowego (dokumentów, nagrań, instrukcji, zdjęć) i obowiązkowo wszystkiego na miejscu katastrofy (wraku i terenu). (…) Między 10 a 16 kwietnia Klich w zasadzie nie zabezpieczył żadnych materiałów. (…) Nagrywanie rozmów korespondencji radiowej z wieżą rozpoczęto dopiero 17 kwietnia.
Klich po wywalczeniu sobie wyłączności na bycie akredytowanym z niezrozumiałych względów samochodem gubernatora Smoleńska udał się do Moskwy, by powrócić do Polski. W efekcie: