Tak rodzi się religia. W emocjach, histerii, z błyskiem fanatyzmu w oczach. Z neoficką żarliwością, niepojętą dla tych, którzy stoją z boku i nie dają się unieść nurtowi. Postronni nic nie rozumieją. Bezradnie spoglądają na rozgorączkowane tłumy, na oczy wzniesione ku niebu, na ręce splecione do modlitwy. Na transparenty, święte znaki, na kapłanów nowego wyznania, którego świątyniami są kluby „Gazety Polskiej". Niepojęte. O co tym ludziom chodzi? Dlaczego z pełną powagą i głębokim przekonaniem głoszą tezy jawnie absurdalne i nielogiczne? Dlaczego nagle ulegli atakowi szaleństwa?
I przyznaje, że jego słowa nie są ironią:
Nie ironizuję. Fundamentem sekty smoleńskiej, która przebojem wdarła się do polskiego życia publicznego, jest przeżycie o charakterze religijnym, nie politycznym. To dlatego nie sposób prowadzić z jej członkami racjonalnej dyskusji.
Według Maziarskiego "wiara nie ustępuje przed rozumem":
Odpowiedź jest prosta: nie można powstrzymać szerzenia się nowej religii, bo wiara nie ustępuje przed rozumem. Żaden racjonalny argument nie przekona wyznawców, że są w błędzie. Rozum mówi: nie było zamachu, dobrze znamy fakty i przebieg wypadków w sekundach poprzedzających katastrofę. Jednak główny kapłan i apostoł nowego wyznania Jarosław Kaczyński odpowiada: Coraz więcej przemawia za tym, że katastrofa była zamachem. I wierni klękają w nabożnym milczeniu. Biada śmiałkowi, który odważyłby się w tej chwili sprzeciwić.