Dziennikarz przypomina, że Niemcy wcześniej nie wykazywały takiego zdecydowania w sprawie Tymoszenko czy Chodorkowskiego:
Ten nagły atak niemieckiej miłości do Julii Tymoszenko z kilometra zalatuje fałszem. Jakoś nie byli równie radykalni ani nie nawoływali do bojkotu, kiedy sąd z naruszeniem minimalnych reguł uczciwego procesu wtrącał do celi polityka. Ale w tamtym czasie radykalny kurs wobec Ukrainy nie był Niemcom potrzebny. Podobnie jak nie czuli nagłej potrzeby bojkotu Kremla, kiedy ten pakował do łagru Michaiła Chodorkowskiego.
Tłumaczy także, dlaczego bojkot Euro raczej „nie zaboli” Janukowycza:
Ukraiński partner w ostatnich miesiącach zamiast futbolu z sadystycznym upodobaniem uprawia damski boks. Już wiadomo, że piłkarskie święto odbędzie się w cieniu krat, za którymi Janukowycz posadził swoją polityczną rywalkę, ale w stwierdzeniu, że bojkot Euro zaboli prezydenta Ukrainy, jest sporo przesady.
Janukowyczowi nikt wejściówki na stadion nie zabierze. Finał mistrzostw i tak obejrzy z honorowej loży. I czy Barroso z Westerwellem zbojkotują jego zaproszenie teraz, czy po mistrzostwach - dla łamiącego prawa i demokrację prezydenta nie ma to większego znaczenia. Więc między bajki włożyć trzeba wizje, w których Wiktor Janukowycz wyje i nie śpi po nocach, bo finału nie obejrzy z Angelą Merkel.