W tekście opublikowanym na łamach portalu niezalezna.pl, dziennikarz i publicysta zwraca się bezpośrednio do premiera:
Panie premierze Tusk! Czy obelgi pod adresem Ewy Stankiewicz przywołane na sobotniej konwencji jako cytat to pana stanowisko? Skoro w środowisku PO (na waszym Parteitagu nareszcie czuł się pan wyluzowany, co nie?) nikogo nie oburza atakowanie kobiet, to należało mówić własnymi słowami, a nie zasłaniać się opinią blogerki.
Pospieszalski nie kryje tego, że był zbulwersowany całą sytuacją:
Przecież nie po to został pan premierem, żeby teraz jak pętak kryć się za cudzym tekstem. Towarzycho, jakie pan zwołał wokół siebie, dało już sygnał, że szarpanie i lżenie kobiet to normalka. Co prawda, na waszej konwencji chwilowo zabrakło Beaty S., Mira D., spoconego Zbycha i kilku innych, ale pozostali, jak widać po ich reakcjach, to też swojaki. Chciałbym jednak panu uświadomić, że dla milionów Polaków takie zachowania są poniżej standardów.
I ostro kończy: