W pamiętnych wyborach 2002 r. szefem związku został Janusz Śniadek. A Duda, wbrew przepowiedniom kolegów, odebrał mu tę funkcję w 2010 r. Został przewodniczącym na swoich warunkach. Jest niewątpliwie największym objawieniem w polskiej polityce ostatnich lat. Szansą dla „Solidarności”, którą może odmłodzić - ocenia jeden z działaczy.
Rybak zauważa:
Duda zna wiele osób, o których znajomość nie byłby pewnie podejrzewany. Kamil Durczok pracował jako dziennikarz śląskiego radia, którego właścicielem była „Solidarność”. Jerzy Buzek to sąsiad z gliwickiego osiedla, na którym Duda dostał pierwsze mieszkanie. Marian Krzaklewski był protektorem, a teraz przeciera ścieżki w Brukseli, w ubiegłym roku Duda wszedł do komitetu sterującego Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych.
Ale szef „Solidarności” mógł się także pochwalić bardzo dobrymi kontaktami z prezydentem Lechem Kaczyńskim, w którego kancelarii był nawet urzędnik traktowany jako „twarde łącze” z Dudą. Jednocześnie dbał o dobre stosunki z politykami Platformy Obywatelskiej i z Lechem Wałęsą