„Czy sędziowie wyobrażają sobie, że 500 zł albo kara w zawieszeniu odstraszy kogokolwiek od kolejnych burd?” – pyta publicysta „Faktu”.
Łukasz Warzecha przypomina, jak łagodnie zostali potraktowani chuligani:
Niewielka część kibiców zadymiarzy skazana na kary po 500 zł grzywny i kilka miesięcy ograniczenia wolności w zawieszeniu. Rosjanie, którzy pobili stewardów we Wrocławiu nadal na wolności. Poważne wątpliwości wobec działania trybu przyspieszonego, który miał być stosowany wobec stadionowych chuliganów. Wreszcie pytania, dotyczące zabezpieczenia imprezy – trudno uznać, żeby zamieszki przed i po meczu Polska-Rosja były dowodem na skuteczność polskiej policji.
Zdaniem publicysty, wszystko to sprawia, że wątpliwości związane z organizacją i bezpieczeństwem podczas mistrzostw są coraz poważniejsze:
Wracając do wrocławskiego incydentu – jak to w ogóle możliwe, że agresywnych Rosjan nie udało się zatrzymać natychmiast po napadzie na stewardów? Jak to możliwe, że policja nie miała dostatecznie dokładnych informacji, aby zalecić prezydent Warszawy odmowę zgody na przemarsz Rosjan przez miasto – również dla ich bezpieczeństwa? Można było przecież rosyjskich kibiców dowieźć na stadion w policyjnej eskorcie, jak to się czyni w przypadku meczów ligowych. Jak to możliwe, że orzeczenia w przypadku stadionowych bandziorów są tak łagodne? Czy sędziowie wyobrażają sobie, że 500 zł albo kara w zawieszeniu odstraszy kogokolwiek od kolejnych burd?