Warzecha przypomina, że prokuratura wkroczyła na teren archiwum polskiego MSZ, aby odnaleźć tam ewentualne ślady zniszczenia osobistych rzeczy (w tym obrączki ślubnej) Tomasza Merty – wiceministra kultury, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem w 2010 roku:
Śladów nie znaleziono, ale samej obrączki nadal nie ma. Wiadomo, że trafiła do Polski pocztą dyplomatyczną z Rosji. Śledztwo w tej sprawie trwa. Komentarza ministra na pewno się nie doczekamy. A jeśli już – to kpiarskiego.
Wyjaśnia także absurdy „ochrony epidemiologicznej”, zarządzonej przez wojsko:
Ta smutna historia przypomina bolesny wątek sytuacji po Smoleńsku, dotyczący właśnie przedmiotów osobistych ofiar: dokumentów, obrączek, niektórych elementów ubrania, pamiątek, piór, medalików itp. Wydawałoby się oczywiste, że rodziny powinny były mieć możliwość odebrania tych przedmiotów. Zamiast tego mieliśmy najpierw zapowiedź zniszczenia znacznej części z nich, tłumaczoną absurdalnymi względami „ochrony epidemiologicznej”, a potem bardzo ograniczoną w czasie możliwość odebrania części rzeczy od Żandarmerii Wojskowej. Wszystko to sprawiało wrażenie w najlepszym wypadku wdrażanej na tępo urzędniczej procedury, a w najgorszym – celowej złośliwości pod adresem rodzin.
Publicysta ubolewa, że nie wszyscy bliscy ofiar znaleźli w sobie dość siły, by dociekać prawdy o tragicznie zmarłych: