Ta sprawa od dawna jest zagadką. Wiedzieliśmy, że dowód osobisty śp. Tomasza Merty musiał ulec zniszczeniu na drodze między Rosją w Polską. Ostatnio okazało się, że do zniszczenia większej liczby rzeczy miało dojść w Polsce, na terenie resortu spraw zagranicznych. Ja nie mogę sobie tego wytłumaczyć. To dla mnie przejaw barbarzyństwa, skrajnej bezmyślności albo próba ukrycia czegoś. Innego wyjścia tutaj nie ma. (...) Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś mógł podjąć decyzję o zniszczeniu tych rzeczy. Ta decyzja wydaje mi się zupełnie absurdalna.
Zapytany, czy w tej sprawie mogło dojść do fałszowania dokumentacji, Waszczykowski stwierdza:
Tego wykluczyć nie można. Być może ktoś podjął decyzje o tych rzeczach, a potem chciał to ukryć. Wszystko powinno być udokumentowane, szczególnie w przypadku takiej katastrofy. Obecnie okazuje się, że tak samo, jak okłamano Polaków ws. przeszukania miejsca katastrofy smoleńskiej, tak samo okłamano nas w wielu innych sprawach. Wiemy już, że były zaniedbania nie tylko w organizacji wizyty prezydenta w Katyniu, ale również w śledztwie.
Wiemy również, że procedury przekazywania rzeczy osobistych ofiar katastrofy smoleńskiej, były niesprawne. Być może to jest przejaw bezmyślności. Jednak niewykluczone, że chodzi o to, by coś ukryć. Próby niszczenia dowodów przyczyniają się do wzrostu podejrzliwości w tej sprawie. Sprawa rzeczy śp. Tomasza Merty nie pomaga tym, którzy chcą nam wmówić, że katastrofa smoleńska była tylko dziełem przypadku. Jest przeciwnie, to powód, by stawiać coraz więcej pytań.
Czy obciąża to ministra Sikorskiego?