Zdzisław Krasnodębski: W sporcie propaganda sukcesu się nie sprawdza

„Ostatnio w Polsce namnożyło się tak wiele dziwnych zgonów, że trudno opędzić się od irracjonalnej myśli, co mogłoby się zdarzyć, gdyby polska drużyna rzeczywiście doszła do finału w Kijowie” – pisze socjolog

Publikacja: 25.06.2012 14:46

Zdzisław Krasnodębski: W sporcie propaganda sukcesu się nie sprawdza

Foto: W Sieci Opinii

Zdaniem Zdzisława Krasnodębskiego, w ostatnich tygodniach Polska znowu znalazła się na emocjonalnej huśtawce:

Gdy przyszły mistrzostwa, o wszystkim na chwilę zapomniano – o kolegach pana Kręciny, o bankrutujących firmach, nawet o emeryturach. Polska była fajna. Ale wszystko zależało od sukcesu sportowego. Wiara, że ukryta moc tkwi w piłkarzach, że tym razem będzie inaczej – rosła.

Mimo korupcji i manipulacji – jak zauważa socjolog – sport pozostał w czasie Euro boleśnie wymierny:

Porażka jest porażką, stracona bramka straconą bramką, marna gra marną grą, mimo wysiłków, by wytłumaczyć, że jest inaczej, że wcale nie o to chodzi. O ileż łatwiej jest w innych wypadkach urabiać rzeczywistość zgodnie z politycznym zapotrzebowaniem.

Można przekonywać Polaków, że Polska jest potęgą gospodarczą, chociaż jest jednym z najbiedniejszych krajów Europy. Można twierdzić, że mamy wspaniałe dworce, choć nawet po remontach daleko im do europejskich standardów. Można przekonywać, że zbudowanie autostrady to jest w XXI w. jakieś niezwykłe osiągnięcie.

Można nawet wmawiać Polakom-labilakom, że odgrywamy kluczową rolę w Europie, że Donald Tusk może stać się głównym partnerem Angeli Merkel. A tego rodzaju stwierdzenia to tak, jakby powiedzieć, że w rzeczywistości Polska wygrała z Czechami 4:0, a odpadnięcie z dalszych rozgrywek jest dowodem na to, że jesteśmy potęgą piłkarską. Okazało się wszakże, że jeśli chodzi o propagandę sukcesu w odniesieniu do sportu nawet możliwości TVN-u czy „GW" są ograniczone.

(...) Obok emocji sportowych Polacy przeżywali w tych dniach znacznie lepiej wyreżyserowane emocje polityczne – martwiąc się, czy sekta smoleńska nie wymorduje Rosjan w Bristolu, czy Jarosław Kaczyński nie wywoła awantury na Stadionie Narodowym, co o nas pomyśli BBC. Drobne starcia kibiców po meczu Polska–Rosja nie spełniły politycznych nadziei.

I podkreśla, że w tej sztucznie podgrzewanej atmosferze, w której rozdmuchuje się każdy incydent, ale uwaga skoncetrowana jest na meczu, zdarzył się kolejny fakt, który powinien wstrząsnąć polskim państwem – śmierć gen. Petelickiego:

Polacy czekali na strzał Lewandowskiego lub Błaszczykowskiego, a strzał padł na Mokotowie. Samobójcza, jak się twierdzi, śmierć Petelickiego wpisuje się w ciąg zagadkowych, przypadkowych śmierci osób nieprzypadkowych. 

Można twierdzić, że to zupełnie normalne, że podobne rzeczy zdarzają się wszędzie. Tyle tylko, że ostatnio w Polsce namnożyło się tak wiele dziwnych zgonów, że trudno opędzić się od irracjonalnej myśli, co mogłoby się zdarzyć, gdyby polska drużyna rzeczywiście doszła do finału w Kijowie.

Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Dlaczego Rafał Trzaskowski chce być dziś jak Donald Trump
Publicystyka
Bartosz Cichocki: Po likwidacji USAID podnieśmy na Ukrainie porzuconą przez Amerykanów pałeczkę
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Rok przełomu i polski Elon Musk
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk o Chrobrym, elektrowni jądrowej i AI. Dobra polityka historyczna
analizy
Unia Europejska. Donald Tusk mówi Jarosławem Kaczyńskim