Żałuję, że nikt nie stawał w jej obronie, kiedy proces się zaczynał. Już wtedy można było mówić to, co dziś wylewa się z mediów: że przepis chory, że cenzura, że przeginka. Nie przypominam sobie też artykułów w obronie Doroty Nieznalskiej, kiedy przez 8 lat męczyła się z inkwizycją - dziś jej nazwisko fruwa, jakby od zawsze dla wszystkich była oczywistą ofiarą. Otóż nie była. Była samotną dziewczyną wobec machiny prawa, pobudzonej intrygą pewnego silnego telewizyjnego medium.
Hołdys zauważa, jak wielki postęp odnotowaliśmy na polu walki ze wstecznictwem, walki o pokój i postęp:
Polska w ostatnim czasie wykonała kangurzy skok w sferze mentalności, a przy okazji - równoległy skok w sferze moralności. Coś, co ludzi jeszcze kilka lat temu wkurzało, drażniło i wywoływało w nich święte oburzenie, dziś zaczyna być hasłem powszechnie hartowanym na sztandarach. Nagle tłumy pragną wolności wypowiedzi w kwestii religii, legalizacji marihuany, już nie ma oporów wobec homoseksualizmu.
I dlatego Hołdys skazanej nie broni, a jedynie radzi:
Doda powinna szybko walić do Strasburga, póki ma powszechne poparcie. Bo kto wie, co będzie jutro.