Reklama

Ewa Kopacz: Pojechałam tam naprawdę ze szczerymi intencjami

Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zorganizowała dziś tuż przed posiedzeniem Sejmu konferencję prasową, na której powiedziała, że nie ma problemu ze słowem przepraszam. Jednak po raz kolejny tego nie zrobiła

Publikacja: 26.09.2012 10:40

Ewa Kopacz: Pojechałam tam naprawdę ze szczerymi intencjami

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński KK Kuba Kamiński

Ewa Kopacz tłumaczyła przed dziennikarzami:

Nie byłam przy identyfikacji, ani nie identyfikowałam ciała Anny Walentynowicz. Moją rolą w Moskwie tuż po katastrofie było zajmowanie się rodzinami, gdy spotkali się oni z czymś, co było najbardziej traumatyczne, czyli z rozpoznaniem swoich bliskich.

Kopacz dodała:

Pojechałam tam naprawdę ze szczerymi intencjami, włożyłam w to całą energię i każdy, kto tam był - i tego zabrać nikomu nie można - robił to, co do niego należało, wkładając w to energię i wysiłek fizyczny. (...) Z perspektywy 2,5 roku można zawsze pytać o to, czy można było zrobić więcej, czy mniej, jednak na tamtą chwilę zrobiliśmy w tych okolicznościach, tyle, ile było możliwe. Zajmowaliśmy się rodzinami tak, jak nakazywało nam nasze sumienie.

Kopacz nie odpowiedziała na wszystkie pytania dziennikarzy i jak wynika z komentarzy na Twitterze po prostu uciekła:

Reklama
Reklama

Samuel Pereira

Ewa Kopacz uciekła. Po prostu uciekła. "Bo gong jest i powiedzą że się spóźniam".

Mikolaj Wojcik

Kopacz kolejny raz udowadnia, że przy najdrobniejszym stresie puszczają jej nerwy. No i pytanie - gdzie jej sprostowania do tamtych słów?

Kataryna

Ktoś rozumie po co Kopacz w ogóle wyszła do ludzi nie mając im nic do powiedzenia?

Reklama
Reklama

Czarna Baronowa

"Nie mam problemu ze słowem przepraszam" - i pewnie dlatego z jej ust to słowo nie padło.

Przemek Piętak

Kopacz: "Nie mam problemu ze słowem przepraszam". Pod warunkiem że nie muszę go wypowiadać.

Łukasz Szelecki

Konferencja Kopacz = wizerunkowa katastrofa. Chlebowski się pocił, Kopacz ucieka....

Ewa Kopacz tłumaczyła przed dziennikarzami:

Nie byłam przy identyfikacji, ani nie identyfikowałam ciała Anny Walentynowicz. Moją rolą w Moskwie tuż po katastrofie było zajmowanie się rodzinami, gdy spotkali się oni z czymś, co było najbardziej traumatyczne, czyli z rozpoznaniem swoich bliskich.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Dotacje z KPO, czyli kot z wykręconym ogonem
Publicystyka
Marek Migalski: Andrzeja Dudy życie po życiu
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Porażka Donalda Trumpa. Chiny pozostają przy Rosji
Publicystyka
Wojciech Warski: Prezydent po exposé, przed zagraniczną podróżą
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Jak Polska w polityce międzynarodowej stała się statystą
Reklama
Reklama