Waldemar Pawlak zaraz po tym jak przegrał z Januszem Piechocińskim wybory na funkcję prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego zapowiedział rezygnację z wszystkich funkcji rządowych. Pozostaje głuchy na apele Piechocińskiego by pozostał w rządzie Donalda Tuska. W rozmowie z wyborcza.pl mówi:
Robię tak, jak powiedziałem – w poniedziałek składam rezygnację z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki. Jeżeli większość kandydatów na zjazd uznała, że Janusz Piechociński będzie lepszym robotnikiem, to niech się bierze do roboty.
To samo powiedział indagowany przez TVN24 na dworcu w Żyrardowie. Zdaniem Pawlaka jedynym powodem sukcesu Piechocińskiego jest to, że „obiecał więcej”, gdy tymczasem:
Po siedmiu latach ciężkiej pracy nie mam się czego wstydzić. PSL z partii marginalnej stał się pierwszoplanowym graczem, partią, która od pięciu lat jest w rządzie, a także w koalicjach we wszystkich sejmikach wojewódzkich. Nie sądzę, żeby to było mało. (…) Przy okazji przetrzepaliśmy trochę ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, bo przepadł jego wniosek o debatę nad reorganizacją sądów rejonowych, której PSL od początku był przeciwny.
Teraz Pawlak zdaje się zabierać zabawki. Były prezes ludowców pytany czy nowym wicepremierem i ministrem gospodarki powinien zostać jego następca odpowiada wymownie: