Nie ma łatwego życia minister Sławomir Nowak. Od kiedy ogłosił program Narodowego Programu Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego - tego, w którym główną strategią jest mnożenie na drogach fotoradarów - odwrócili się od niego nawet najbardziej zagorzali zwolennicy rządu. Nawet sam premier  Donald Tusk - który oczywiście nic o tym pomyśle Nowaka nie słyszał - miał się z tego powodu tradycyjnie wściec.  Na szczęście  Sławomir Nowak miał w sprawie fotoradarów olśnienie. Podzielił się nim z czytelnikami najnowszego "Wprostu":

Wczoraj uświadomiłem sobie, że mam olbrzymią rzeszę tych, którzy mnie popierają w sprawie fotoradarów, tylko że ona jest na cmentarzach i nie jest w stanie zabrać głosu. Bo jestem przekonany, że ten, który został zabity na drodze, jest pełnym zwolennikiem bardzo opresyjnego systemu, bo być może by przeżył.

- wypalił minister w rozmowie z Piotrem Najsztubem. Internetowi złośliwcy insynuowali wprawdzie, że tymi cmentarnymi zwolennikami Nowaka są spotykający się tam "Miro" i "Zbych", ale minister pozostaje niewzruszony na krytykę. Wie bowiem, że fotoradary uchronią nas od śmierci.

Ci, którzy mnie dzisiaj tak zawzięcie atakują, nie potrafią sobie uświadomić, że być może wyjdą z domu i trzepnie ich jakiś wariat drogowy. I koniec. Ja potrafię to sobie uświadomić

- powiedział Nowak.