- W kuluarach Sejmu w zeszłym tygodniu głośno było o pomyśle na rząd bezpartyjnych fachowców, który zastąpić miałby obecny rząd Leszka Millera. Na nowego premiera typowano Jerzego Koźmińskiego, łącznika między Leszkiem Balcerowiczem a środowiskiem SLD z pierwszej połowy lat 90., a potem ambasadora RP w Waszyngtonie. Według spekulacji z zeszłego tygodnia nowy układ rządowy powstać mógłby pod auspicjami prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Prezydent od dawna już czeka na okazję do powrotu na polityczną scenę. /.../
Prezydent Kwaśniewski wciąż nie rozwiązał dylematu, co robić po zakończeniu prezydentury - walczyć o powrót na fotel szefa SLD czy budować sobie własną centrolewicową pozycję polityczną. Jeszcze miesiąc temu na spotkaniu z Klubem SLD w Pałacu Namiestnikowskim deklarował pełną jedność z rządem Millera. Teraz powraca do roli niezależnego rozgrywającego. Jako uważny obserwator sceny politycznej zapewne coraz wyraźniej dostrzega, że Miller to już zgrana karta, zaczynająca kompromitować całą lewicę. Będąc patronem nowego układu Aleksander Kwaśniewski zlikwidowałby groźny dla całego obozu lewicy kryzys. Jednocześnie pod hasłem integracji obozu proeuropejskiego ponownie otworzyłby się na siły politycznego centrum. /.../
Dla prawicy podchwytywanie haseł bezpartyjnego rządu pod egidą prezydenta oznacza polityczne samobójstwo - uważał publicysta.
Wybór z książki Macieja Kledzika Rzecz o „Rzeczpospolitej" i przygotowywanego drugiego jej wydania