Muszę się przyznać, że kiedy czołowi lewicowi publicyści, tacy jak Lis czy Żakowski, jeszcze kilka tygodni temu zaczęli rzetelnie krytykować rządzącą partię i premiera, miałem szczerą - i zapewne dość naiwną - nadzieję, że ten bolesny koniec zauroczenia premierem będzie odtąd oznaczał choć trochę bardziej i obiektywne podejście do sytuacji politycznej w naszym kraju. Wygląda na to, że po dwóch miesiącach wszystko wraca do normy. Normy wyznaczonej przez hasło "Tusku, musisz". Hasło do powrotu do tych złotych czasów dał Jacek Żakowski, który w "Wyborczej" wypalił:
Platforma to polskie dobro narodowe. Nie ma na politycznej scenie żadnej innej partii zdolnej do przewodzenia takiej rządowej koalicji, która prowadziłaby sensowną politykę.
I w zasadzie na tym zdaniu można by skończyć lekturę tekstu pana redaktora, ale skoro już przy nim jesteśmy, to dowiedzmy się, dlaczego Platforma jest naszym bezcennym dobrem.
Otóż:
Tylko PO łączy dziś masowe poparcie z siłą względnie racjonalnego, zwykle umiarkowanego, dość kompetentnego i w miarę przewidywalnego centrum.(...)Rządy Platformy były lepsze, niż to wynikało z jej programu i z exposé premiera. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa każdy jej realny konkurent przez ostatnie sześć lat narobiłby więcej szkód i zrobiłby mniej dobrego. Dzieje się tak dlatego, że PO jest jedyną partią mającą zdolność do ciągłego uczenia się, weryfikowania poglądów i reagowania na zmiany zachodzące w świecie