"Spotkałam najzwyczajniejszą kobietę. W domu jest przede wszystkim mamą i babcią... a nie premierem" - reklamowała kilka dni temu swoją rozmowę z Kopacz, jej córką i zięciem, dziennikarka TVP1 Agata Młynarska. I w wyemitowanej w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia udało się tą, wydawałoby się oczywistą prawdę, potwierdzić.
Według zapowiedzi Młynarskiej polityka miała zostać za drzwiami, ale jak okazało się, została tylko ta niewygodna dla Ewy Kopacz część polityki, w której musiałaby się zmierzyć z trudnymi pytaniami.
Już na samym początku dowiedzieliśmy się, że Kopacz "karierę polityczną zaczęła 16 lat temu" co brzmi kuriozalnie w kontekście ostatniej przed świętami konferencji prasowej premier. Pytana, czy należała w czasach komunizmu do przybudówki PZPR, czyli Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, Kopacz nie potrafiła odpowiedzieć. - Uważałam zawsze, że pierwszą moją partią jest Unia Wolności. Okazało się, że znalazłam się w składzie koła ZSL. Chcę to wyjaśnić - stwierdziła.
Ten okres w rozmowie nie pojawił się nawet przez chwilę. O wejściu do polityki Ewy Kopacz, wiemy nadal niewiele, oprócz tego, że najpierw w wyborach kandydował jej były mąż. Dużo więcej dowiedzieliśmy się o tym co jest teraz. Kopacz mogła, więc wyznać, że nie chciała przyjąć posady premiera, bo uważała, że świetnie radzi sobie jako Marszałek Sejmu (pytanie o sejmową zamrażarkę, gdzie przepadały projekty opozycji, nie było), jej córka zaś miała okazję ocenić poziom debaty publicznej.
O sugestiach pani premier, z których niektórzy odczytali, że zarzuca liderowi opozycji podpisanie lojalki w PRL nie było ani słowa. Za to dowiedzieliśmy się, że atakowana jest pani premier. - Co myślisz, Kasiu, gdy słyszysz te okropne i brutalne słowa o swojej mamie? - dociekała Młynarska.