Gdy jesteśmy obłożnie chorzy, mamy wysoką gorączkę i boli nas całe ciało, nikt nie ma wątpliwości, co robić. Trzeba iść do lekarza i kurować się w łóżku. Sprawa się komplikuje, gdy jesteśmy „tylko" przeziębieni – czujemy się trochę niewyraźnie i mamy np. katar, ale w zasadzie możemy sprawnie funkcjonować.
Praca z łóżka
W takich przypadkach często stajemy przed trudnym wyborem: iść do pracy czy nie. Z jednej strony w biurze czeka na nas niedokończony projekt, zadania, których nikt za nas nie zrobi, a szef czasami krzywo patrzy, że chorobą chcemy się wymigać się od obowiązków. Z drugiej strony – obecność w miejscu pracy niesie ryzyko, że zarazimy innych, a i nasz powrót do zdrowia jeszcze się wydłuży.
Jakie rozwiązanie w takich przypadkach jest najlepsze? – Oczywiście prostych recept nie ma, ale moim zdaniem najlepsza byłaby praca zdalna – mówi Andrzej Kubisiak, ekspert rynku pracy. – Rozumiem, że zdarzają się sytuacje, gdy jesteśmy w danej chwili niezastąpieni w pracy i musimy wykonywać obowiązki nawet podczas niedyspozycji. Jednak nasza obecność w biurze może wtedy przynieść firmie więcej strat niż korzyści, gdyż od jednej osoby zarazi się kilku kolegów – wyjaśnia Kubisiak. – Praca zdalna daje nam komfortowe, dobre dla wszystkich wyjście z tej sytuacji – dodaje.
Podobnie uważa Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan. – W pracy powinniśmy postępować tak jak w życiu osobistym. Jeśli nie idziemy na spotkanie rodzinne, bo boimy, że nasze przeziębienie przeniesie się na innych, to dlaczego mamy mieć inne podejście do współpracowników, czy nawet współpasażerów komunikacji miejskiej? – pyta retorycznie Mordasewicz.