Choć w treści rządzą wyliczenia z raportów i autentyczne wywiady, to emocje pojawiają się na innym poziomie. Reszka stworzył przerażający obraz nie tylko obojętności Polaków wobec żydowskiej śmierci, ale wręcz wykorzystywania jej w celach zarobkowych. „Płuczki" to zapis wykraczający poza rozważania o odpowiedzialność. To zniżenie się do ekonomicznej kalkulacji zysków i strat. Reportażysta po latach wraca do osób, które uczestniczyły w grabieniu pól na terenach byłych obozów zagłady, i zadaje pytania. Problem w tym, że albo nikt nie chce na nie odpowiadać, albo nikt nie dostrzega swej winy. Dlaczego jeszcze do lat 80. XX wieku grzebano w szczątkach pomordowanych, aby odnaleźć złote zęby, biżuterię czy dolary?




Możliwe odpowiedzi Reszka konfrontuje z relacjami uczestników i świadków. Na wytłumaczenie grabieży biedą dostajemy liczne historie o wzbogacaniu się celem naprawy dachu czy zorganizowania większego wesela. Schematyczna konstrukcja reportażu polegająca na powtarzaniu wciąż tych samych wypowiedzi z jednej strony aż nudzi, a z drugiej uświadamia problem: zdecydowana większość nie chce nawet przeprosić. Grabież w popiołach to prosty sposób na wzbogacenie się, ale jakim kosztem moralnym? Rachunek przekładający złotówki na konkretne przedmioty nie mieści w sobie strat tego rodzaju. Czy to jednak oznacza, że ich nie ma? Można wątpić.