Do broni, Polsko

Publikacja: 26.10.2012 20:00

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompala

Ministerstwo Obrony przedstawiło plany zakupów dla armii. Potwierdziło też wcześniejszą pokaźną listę innych potrzeb militarnych. Co ciekawe, nie słychać głosów protestu, że wydajemy miliardy na broń, gdy trzeba zaciskać pasa i aktywizować bezrobotnych. Najwyraźniej jako społeczeństwo rozumiemy, czym jest bezpieczeństwo. Sielskie dwudziestolecie niepodległości bowiem minęło, a w niespokojnych czasach przyda się skuteczny arsenał. Bez niego nasza pozycja międzynarodowa będzie malała.

Wszystkie duże państwa w Europie są silniejsze militarnie i lepiej wyposażone niż my. I to mimo cięć w nakładach na obronę. Mamy zatem sporo do nadrobienia, tym bardziej że postępuje modernizacja Armii Rosyjskiej, naszego najgroźniejszego potencjalnego przeciwnika.

1

Nawet ogłoszone przez rząd ambitne plany zakupowe są zbyt skromne wobec potrzeb, bo zapóźnienia w niektórych dziedzinach zatrważają. Naszej marynarce grozi, że za parę lat pójdzie niemal w całości na żyletki, obrona przeciwlotnicza już jest złomem, wkrótce skończą się resursy szturmowców SU-22 i nie będą one już eksploatowane, nadal nie mamy ani jednego bojowego samolotu bezpilotowego, a większość sił pancernych, czyli czołgi T-72, nadaje się bardziej do użycia jako cele ćwiczebne niż środki walki.

Lista zakupów, które mają zaradzić tym mankamentom, jest imponująca, podobnie jak suma, którą chcemy na nie wydać – 100 miliardów złotych w ciągu dekady. Wzbogacimy się o kilkadziesiąt śmigłowców transportowych, a potem bojowych, przybędą trzy nowe trałowce, co najmniej jeden okręt podwodny, zbudujemy skomasowany system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej krótkiego zasięgu, nabędziemy ponad 80 zwiadowczych i bojowych bezzałogowców. W kolejce czeka też prawdopodobnie następna eskadra F-16, czołgi, które zastąpią T-72, gąsienicowe bojowe wozy piechoty nowego typu, indywidualne systemy walki dla żołnierzy, haubice, moździerze, wyrzutnie rakiet.

Zakupy te nie uczynią nas potęgą, zbilansują jedynie ubytki. Kiedy jednak dodamy je do już funkcjonujących lub właśnie wchodzących na wyposażenie nowinek: rosomaków, samolotów F-16, elektronicznych systemów dowodzenia, transportowców CASA i Hercules, rakietowego systemu antyokrętowego norweskiego Kongsberga, będziemy mieli całkiem przyzwoicie wyposażone wojsko.

2

Całe to uzbrojenie idzie do stałej armii zawodowej mającej liczyć 100 tys. żołnierzy. Wspiera ich 20 tys. Narodowych Sił Rezerwowych. Razem 120 tys. ludzi. Na państwo liczące 37,5 mln mieszkańców, o powierzchni ponad 300 tys. km kw., łącznej długości granic 3,5 tys. kilometrów.  Warto też pamiętać, że jesteśmy krajem frontowym NATO, który w razie konfliktu przyjmie na siebie pierwsze uderzenie, zanim inni członkowie sojuszu wyślą swoje jednostki w bój. Byłoby to jeszcze do zaakceptowania, gdybyśmy mieli sprawny system powoływania rezerwy, ale go nie posiadamy. W dodatku ani armia czynna, ani NSR nie osiągnęły pełnych stanów etatowych.

W wypadku wojny nasze 120 tys. powinno wytrzymać w polu miesiąc, zanim nadejdzie pomoc. To wariant  optymistyczny zakładający, że sojusznicy w ogóle ruszą, może być jednak inaczej, mimo zobowiązań traktatowych mogą się ograniczyć do ruchów pozornych. Zostaniemy wówczas sami. Armia, choćby była niezwykle dzielna, szybko się wykrwawi, wystrzela amunicję i pójdzie w rozsypkę.

3

Polska zrezygnowała w ogóle z obywatelskich sił obrony terytorialnej. Tymczasem mogą one, nawet bez centralnego dowodzenia, z przestarzałym wyposażeniem, miesiącami nękać wroga już na naszym terytorium. Tysiące mężczyzn przeszkolonych w użyciu broni, z łatwym dostępem do niej na poziomie gminy będą równie silnym środkiem odstraszającym jak nowoczesna armia czynna. Kto chciałby brnąć w bagno wojny partyzanckiej? Obronę terytorialną pielęgnuje wiele państw, w tym członków NATO. Mają ją m.in. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Szwecja, Filipiny, Estonia, Hiszpania. Wszędzie tam jest ważnym składnikiem obrony.

Modernizowanie sił zbrojnych jest zbożnym celem, niestety, nie wystarczy. Obrona to także obowiązek obywateli, ale najpierw państwo musi ich uzbroić i przeszkolić. Zapewne nie wystarczy do tego stała formuła 1,95 proc. PKB na cele militarne, wskaźnik ten powinien wzrosnąć co najmniej do 2,5 proc. Zbędny wydatek, powiedzą krytycy, żyjemy wszak w bezpiecznym środowisku. Kto jednak zagwarantuje, że będzie tak także za 10–15 lat? Tymczasem dobrą armię i system obrony buduje się dekadami.

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał