Dźwiganie żywiołu

Polska po wszystkich kryzysach historii najnowszej stała się krajem ludzi bez tożsamości. Tę sytuację zmienić może jedynie odwołanie do endeckiej tradycji.

Aktualizacja: 02.02.2013 07:38 Publikacja: 02.02.2013 00:01

Dźwiganie żywiołu

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Cóż niby można znaleźć dziś aktualnego w Dmowskim i Narodowej Demokracji? Przecież od tamtych czasów wszystko się zmieniło! ? twierdzą tzw. eksperci indagowani na okoliczność odradzania się ruchu narodowego. W istocie, twierdzić tak może tylko ktoś, kto albo nic nie wie o tradycji endeckiej, albo zupełnie nie rozumie współczesności.

„Myśli Nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego były w myśleniu o „sprawie polskiej" przełomem z wielu przyczyn. Nie ostatnią z nich było to, że po raz pierwszy w gronie myślicieli politycznych pojawił się wychowanek nie szlacheckiego zaścianka, ale warszawskiego kamieniarza. W miejsce romantycznych złudzeń zaprzągł do myślenia o Polsce chłopski zdrowy rozum, uszlachetniony ówczesnymi odkryciami nauk przyrodniczych i społecznych.

Przełomem kopernikańskim była formuła „w polityce nie istnieją pojęcia słuszności i braku słuszności, a jedynie siły i braku siły". Politycznym odpowiednikiem wynalezienia koła było sformułowanie tez, iż siła narodów bierze się z ich zorganizowania, i że narody silne to te, które zorganizowały się nie wokół wartości, ale wokół wspólnych interesów.

Odzyskanie siły

Ale nowością  – chyba najbardziej z naszego punktu widzenia istotną – było przyjęte przez Dmowskiego założenie, że Polacy, jeśli chcą odzyskać państwo i stać się równoprawnym podmiotem polityki międzynarodowej, muszą się zmienić. Dotąd bowiem obowiązywała w naszym myśleniu zasada, wyłożona otwarcie w „Księgach Narodu Polskiego" Mickiewicza: „najgorsi spośród was lepsi są od najlepszych z innych narodów". W połączeniu z mistycznym podejściem do „czynu" jako sposobu pozyskania wdzięczności Niebios ta megalomania tworzyła obezwładniający koktajl, pozwalający gładko przechodzić do porządku nad kolejnymi klęskami.

Czytane dziś, ze świadomością, że jest to dzieło ojca i prawodawcy polskiego nacjonalizmu, „Myśli" zdumiewają. Stereotyp podpowiada, że w Polsce prawicowcy (a nacjonalizm potocznie nierozerwalnie kojarzony jest z prawicą) idealizują swój naród, tymczasem dzieło Dmowskiego wydaje się wręcz paszkwilem na polskość, na polską głupotę, lenistwo, niedojrzałość. W istocie nie jest to paszkwil, jest to diagnoza, niezbędna, aby dało się zaordynować kurację.

Jako się rzekło ? odpowiedzią endecji na polskie klęski jest stwierdzenie, że Polacy muszą się zmienić, czy też, że Polaków trzeba zmienić. Ale nie prowadzi to Dmowskiego do jakichś naiwnych wezwań czy apeli; społeczność zmienić się może bowiem tylko wskutek działań zmieniających jej sytuację.

Endecja jest owocem z jednej strony przepracowania wielkiej traumy, z drugiej spostrzeżenia w porę wielkiej szansy. Traumą był upadek powstania styczniowego ? nie tyle fakt, że upadło, ile że przytłaczająca większość Polaków potraktowała je obojętnie lub wrogo. Szansą natomiast ? dostrzeżony przez endecję jako pierwszą proces umasowienia społeczeństwa.

Odpowiedzią na traumę była analiza sytuacji społecznej wskazująca, że Polacy, wbrew wysokiemu wyobrażeniu o sobie, w ogromnej części nie są narodem. Są jedynie ? jak ujmowali to endecy ? żywiołem. To ważne dla tej szkoły myślenia rozróżnienie: żywioł a naród.

Żywioł to wspólnota instynktowna, języka i najprostszych odruchów kulturowych. Przykładając do współczesności – choinka na Boże Narodzenie, święconka na Wielkanoc, znicze na Wszystkich Świętych, i ewentualnie krótkotrwała fiesta, gdy wygra Małysz albo gdy nie skompromitują się do cna piłkarze. Na co dzień jednak ? każdy dla siebie, bez dbałości o innych, a nawet kosztem innych. Na naród to za mało, Naród to wspólnota polityczna, świadoma swej odmienności od innych, odmienności swych interesów i potrzeby ich zrealizowania.Polaków trzeba zmienić" znaczyło więc ? z polskiego żywiołu (kiedyś użyłem właśnie w tym znaczeniu określenia „Polactwo", które wielu uznało za obelżywe ? niechże więc będzie „żywioł polski", mniejsza o nazewnictwo) trzeba zrobić polski naród.

Szansą natomiast, której założyciele Ligi Narodowej nie przegapili, był proces umasowienia społeczeństwa. Schyłek wieku XIX to czas ogromnej cywilizacyjnej zmiany, czas migracji ze wsi do miast, wzrostu poziomu życia, rozbudzenia na wielką skalę aspiracji. Właśnie w tym żywiołowym, biologicznym pędzie do lepszego życia widzieli endecy siłę, która pozwoli zmienić i zorganizować Polaków we wszechpolską (czyli: przekraczającą granice zaborów i klas) wspólnotę, wokół wspólnego interesu narodowego.

Pokolenia poprzednie ugrzęzły w dylemacie „bić się czy negocjować", coraz bardziej jałowym, by gdy zamiast siły miało się tylko słuszność, ani walka, ani negocjacje nie rokowały nadziei. Dmowski unieważnił ten dylemat stwierdzeniem, iż Polacy muszą odzyskać siłę. Siłę, jako się rzekło, widział w organizacji (dziś określamy to pojęciem „kapitał społeczny"). Ale organizacji innego rodzaju, niż te tworzone przez emisariuszy Wielkiej Emigracji czy stronnictwa przedpowstaniowe.

Spuścizna konfederacji, insurekcji i powstań sprawiła bowiem, że polscy patrioci instynktownie sięgali po wzór organizacji wojskowej, i nie umieli się od niej wyzwolić nawet w czasie pokoju. Żyli więc niejako na wiecznej wojnie, w wiecznej konfederacji. Z natury rzeczy sprostać wymogom wiecznej wojny nie wszyscy potrafili, mnożyły się więc indywidualne i masowe dezercje.

Liga Narodowa jako pierwsza w dziejach polskich starań stworzyła zręby organizacji cywilnej. Nie podporządkowanej jednolitemu dowództwu, ale wspólnym celom, nie scalonej, przeciwnie, zachęcającej do przedsięwzięć spontanicznych, autonomicznych. W miejsce wojskowej cnoty posłuszeństwa promowała endecja obywatelską cnotę aktywności, społecznikostwa, w miejsce poświęcenia krwi ? poświęcanie czasu i zasobów na przedsięwzięcia samopomocowe i samokształceniowe.

Obowiązki polskie

Nie wolno pomijać w nazwie Narodowa Demokracja jej drugiego członu. Organizacja cywilna, jaką postulowała endecja, zakładała, że odrodzenia Polski dokonać może nie jakiś zesłany przez niebiosa Mąż Opatrznościowy, ale zorganizowany polski demos. Polska „klasa średnia", mówiąc językiem dzisiejszym. Wykorzystywała więc przemianę cywilizacyjną schyłku wieku XIX do zbudowania owej klasy średniej, do uświadomienia aspirującym polskim rzeszom, że swe aspiracje spełnić mogą tylko dzięki Polsce, wspólnymi polskimi siłami. Że Polska jest im niezbędna nie jako odbierający szanse „szczęśliwych cichych snów" upiór ze sławnej powstańczej, pełnej mickiewiczowskiego ducha pieśni „Zgasły dla nas nadziei promienie", ale jako wsparcie dla starań o lepsze życie dla siebie i swojego potomstwa.

Gdy o tym praktycznym, ważnym dla endecji aspekcie patriotyzmu się wspomina, można często spotkać się z niezrozumieniem wychowanków tradycji romantycznej. Doradzam im przemyślenie sensu kryjącego się w głośnym zdaniu „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie; są one tym większe, im wyższy rodzaj człowieka sobą reprezentuje".

Przecież logicznie wynika z niego, że skoro są ludzie „wyższego i niższego" rodzaju, z racji różnego poziomu moralnego, różnej wiedzy i etosu, muszą być i różne języki patriotyzmu. Do tych wyższych trzeba dochodzić stopniowo, odwołując się do rzeczy zrozumiałych i istotnych dla wszystkich ? a takimi są właśnie interesy. Ta lekcja wciąż wydaje się trudna do przyswojenia romantykom przekonanym, że polski żywioł można porwać smoleńskim krzyżem i patriotyczną frazą.

Jedyny wybór

Nie wydaje mi się konieczne udowadnianie (a jeśli tak, czyniłem to już wielokrotnie w innych tekstach), że kluczowy problem, z jakim mamy dziś od czynienia, po wojennej zagładzie elit i półwieczu gnicia w „realnym socjalizmie", to problem znikłości narodu polskiego w żywiole polskim, ogromna przewaga „Polactwa" na Polakami. Zarazem po raz kolejny mamy do czynienia z masowym awansem i rozbudzeniem przezeń aspiracji.

Polska po wszystkich kryzysach historii najnowszej stała się krajem ludzi bez tożsamości, ludzi ? pozwolę sobie powtórzyć własną frazę ? którzy ze wsi wyszli, a do miasta nie doszli, i wsi, z której wyszli, już nie ma, i miasta, do którego szli, nie ma już także. Stąd pojęciowy chaos, wielkie pomieszanie, przewaga emocji nad rozumem i łatwość, z jaką można aspirujący do awansu polski żywioł mamić głupawymi ogólnikami o „fajności" czy „europejskiej normalności". Na tę sytuację tradycja endecka jest nie tyle nawet tą, która daje najlepsze narzędzia i wskazania, ale wręcz jedyną, która je daje.

Autor jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy"

Cóż niby można znaleźć dziś aktualnego w Dmowskim i Narodowej Demokracji? Przecież od tamtych czasów wszystko się zmieniło! ? twierdzą tzw. eksperci indagowani na okoliczność odradzania się ruchu narodowego. W istocie, twierdzić tak może tylko ktoś, kto albo nic nie wie o tradycji endeckiej, albo zupełnie nie rozumie współczesności.

„Myśli Nowoczesnego Polaka" Romana Dmowskiego były w myśleniu o „sprawie polskiej" przełomem z wielu przyczyn. Nie ostatnią z nich było to, że po raz pierwszy w gronie myślicieli politycznych pojawił się wychowanek nie szlacheckiego zaścianka, ale warszawskiego kamieniarza. W miejsce romantycznych złudzeń zaprzągł do myślenia o Polsce chłopski zdrowy rozum, uszlachetniony ówczesnymi odkryciami nauk przyrodniczych i społecznych.

Przełomem kopernikańskim była formuła „w polityce nie istnieją pojęcia słuszności i braku słuszności, a jedynie siły i braku siły". Politycznym odpowiednikiem wynalezienia koła było sformułowanie tez, iż siła narodów bierze się z ich zorganizowania, i że narody silne to te, które zorganizowały się nie wokół wartości, ale wokół wspólnych interesów.

Odzyskanie siły

Ale nowością  – chyba najbardziej z naszego punktu widzenia istotną – było przyjęte przez Dmowskiego założenie, że Polacy, jeśli chcą odzyskać państwo i stać się równoprawnym podmiotem polityki międzynarodowej, muszą się zmienić. Dotąd bowiem obowiązywała w naszym myśleniu zasada, wyłożona otwarcie w „Księgach Narodu Polskiego" Mickiewicza: „najgorsi spośród was lepsi są od najlepszych z innych narodów". W połączeniu z mistycznym podejściem do „czynu" jako sposobu pozyskania wdzięczności Niebios ta megalomania tworzyła obezwładniający koktajl, pozwalający gładko przechodzić do porządku nad kolejnymi klęskami.

Plus Minus
Menedżerowie są zmęczeni
Plus Minus
Konrad Szymański: Cztery bomby tykają pod członkostwem Polski w UE
Plus Minus
Polexit albo śmierć
Plus Minus
„Fallout”: Kolejna udana serialowa adaptacja gry po „The Last of Us”
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu